W połowie czerwca zaczęłam tydzień po nowemu właśnie w wymienionych w tytule posta kwestiach. Poszczególne dni (OK, było ich sześć, nie siedem...) mogliście na bieżąco obserwować na moim IG.
Teraz czas na podsumowanie.
Dzień pierwszy
Nakładanie podkładu pędzlem.
Śmiejcie się. Od pewnego czasu większość osób tak czyni.
Ja pisałam m.in. o tym we wpisie JAKICH KOSMETYKÓW DO MAKIJAŻU NIE BYŁO/NIE UŻYWAŁO SIĘ GDY BYŁAM NASTOLATKĄ
Ja spróbowałam za pomocą nowego pędzla Ness do podkładu.
Podkład JANDA, który się na mnie bardzo dobrze sprawdza i tym razem nie zawiódł.
O pędzlu nie nabyłam zadania.
Jednak... nie powtórzyłam tego wyczynu.
No jakoś to do mnie nie przemawia.
Ale skoro już zakupiłam ów pędzel, pewnie jeszcze kiedyś spróbuję choćby z tego powodu.
Mogę też spróbować z innym pędzlem.
Dzień drugi
Nakładanie podkładu mineralnego na mokro pędzlem.
Użyłam podkładu rozświetlającego Annabelle Minerals, pędzla top flata z ecotools i mgiełki nawilżającej Inglot.
Efekt mile mnie zaskoczył: puder był bardziej kryjący, robił więcej roboty, a równocześnie był bardzo naturalnie wtopiony w skórę, bardziej zakrywał pory.
Dzień trzeci
Nakładanie podkładu mineralnego na mokro Beautyblenderem
Użyłam podkładu kryjącego Annabelle Minerals, oryginalnego Beautyblendera i mgiełki GLOW od ESSEENCE.
Efekt podobny do ostatniego, ale jeszcze lepszy!
Byłam zachwycona!
Dzień czwarty
Aplikacja pudru sypkiego na mokro Beautyblenderem.
Klejne miłe zdziwienie.
Bałam się, że pudrem na mokro zetrę sobie podkład, a nic takiego nie nastąpiło.
Efekt mnie zachwycił, bo puder i Beautyblender dają radę oddzielnie, a razem jeszcze lepiej!
Dzień piąty
Zmieszanie podkładu z pudrem sypkim.
Moim ulubionym teraz sypkim pudrem postanowiłam użyźnić podkład, który jest bardzo płynny, nawilżający i ma jak dla mnie za małe krycie czyli MAYBELLINE AFFINITONE z olejkiem arganowym.
I tu kolejne pozytywne zaskoczenie! Efekt tak mi się spodobał, że jeśli w ogóle zdenkuję ten podkład (a niewiele już mi go zostało) to tylko w ten sposób!
Dzień szósty
Odwrotna kolejność: najpierw puder potem podkład
Nie wiem kto to wymyślił. Mam wrażenie, że ktoś, kto wymyślił już wszystko, i zachodził w głowę co jeszcze można wykoncypować i udziwnić w tej materii.
Może zaraz potem wymyślił SILISPONGE'A ???
Podchodziłam do tej metody aplikacji pudru i podkładu bardzo sceptycznie, i muszę powiedzieć, że moja facjata zniosła ją OK, żadnych dziwnych akcji.
Znowu miłe zdziwienie.
Podsumowanie
Żadna z w/w metod nie uczyniła mi szkód, i wszystkie się sprawdziły OK - niektóre ku memu wielkiemu dziwieniu.
Czy do którejś będę wracać?
Tak.
Do której?
Do nakładania podkładu mineralnego na mokro beautyblenderem i do mieszania podkładu z pudrem sypkim. Inne metody (poza aplikacją podkładu pędzlem, co jest powszechne, ale mnie jednak nie przekonało znowu) wydają mi się trochę mnożeniem bytów, nie zrobiły na mnie takiego wrażenia bym miała dla nich zmieniać moje przyzwyczajenia.
A Wy stosujecie w/w metody?
Macie ochotę zacząć?
Polecacie mi jeszcze inne sposoby i narzędzia aplikacji pudru i podkładu?
U mnie jednak paluszki są najlepszy aplikatorem poza nakładaniem minerałów gdzie świetnie sobie radzę pędzlem mini kabuki z LL ;)
OdpowiedzUsuńFajne porównanie :D Ja teraz rzadko sięgam po podkłady.A jak już to nakładam na mokro mineralny gąbeczką :D
OdpowiedzUsuń