UWAGA, UWAGA: Kto doczyta (i doogląda) do końca, ten zostanie nagrodzony widokiem, który w rzeczonych Żabojadach ukazał się nam.
Ja: dla śmiesznych nazw miejscowych i jedzenia.
I tak: podczas urlopu na Suwalszczyźnie patrzyliśmy wieczorem na mapę, gdzie by tu pojechać następnego dnia, na który, wyjątkowo, nie mieliśmy już dawno z góry przygotowanego grafiku.
Patrzę, patrzę.:
- Lenkupie....śmieszna nazwa....zaraz....zaraz... dalej są... Żabojady.
Postanowiłam:
- Jedziemy do Żabojadów! (59 km w jedną stronę).
- To jak Żabojady to jedźmy przez Trójstyk (granica polsko-litewsko-rosyjska).
- To jedźmy.
- To jak Trójstyk, to może i Stańczyki..? (10 km od Żabojadów).
- To i Stańczyki.
I tu, już na początku, morał:
Nigdy nie umniejszajcie motywów wyprawy w postaci zabawnych nazw miejscowych i jedzenia - bo nigdy nie wiadomo gdzie jeszcze dzięki temu dotrzecie i jaką granicę przekroczycie w tej w drodze. (My w tym wypadku przekroczyliśmy dzisiejszą granicę województw i historyczną granicę krajów)
I pojechaliśmy.
Skręciliśmy z głównej, asfaltowej trasy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)