Tytuł sugeruje, że już wiesz/podejrzewasz, że masz do czynienia z osobowością narcystyczną.
Gratulacje!
Już wiesz, ze narcyz to nie tylko mityczna postać i rodzaj rośliny należący do rodziny amarylkowatych.
Co do mitu - nie trzymałabym się kurczowo tego, że narcyz skończy marnie jak nieczuły na wdzięki Nimfy Echo młodzieniec... Niedoczekanie nasze. Bardziej jednak stawiam na to, że będzie żył jak pączek w maśle czerpiąc z innych i wysysając z nich siły życiowe, śmiejąc się prosto w nos prawom karmy. A nawet, jeśli w końcu karma dobierze się i do niego to po drodze wykończy tyle owieczek, co smok wawelski.
Czemu niektórzy zdają się być idealnymi dla narcyza "żywicielami"?
NARCYZ I JEGO OFIARA. CZ. 1 CZYLI ZŁODZIEJ MYŚLI, ŻE WSZYSCY KRADNĄ I CO Z TEGO WYNIKA
NARCYZ I JEGO OFIARA CZ.2: DYSONANS POZNAWCZY, EFEKT AUREOLI I BÓL KOSZTÓW UTOPIONYCH
Dziś zaś o tym dlaczego uciekać.
Lub dziękować losowi, że się zostało kopniętym przez narcyza w tyłek i nie gonić go/nie czekać aż wróci, za to robić wszystko, by już pozostać w tej bezpiecznej, dalekiej odległości, na którą się z rozmachem i przytupem ( w to nie wątpię) zostało wykopanym, by nie rozpoczynać kolejnego, niby wędrówki kręgami piekielnymi - i to coraz bardziej w dół, jak to w piekle - cyklu znajomości z narcyzem.
Chociaż trudno dyskutować z maksymą naszej rodzimej noblistki:
Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć.
Maria Skłodowska -Curie
W tym przypadku jednak wystarczy się od razu bać, i zrozumieć jedno - trzeba uciekać. Gdyż wysiłki w zrozumieniu toku myślenia i sposobu postępowania narcyza będą naprawdę przykre i wyczerpujące.
Do czego (oby! i oby tylko do tego!) mogą Cię doprowadzić?
Zrewidujesz sobie ckliwe powiedzenie "nie ma złych wilków, są tylko nieszczęśliwe."
Zrozumiesz, że niektórzy ludzie zachowują się w sposób podły, gdyż jest to ich zachowanie naturalne i robią brzydko bo... mogą.
I kiedy tylko mogą.
Nie wspominając, że dla osoby, która patrzyła na ludzi i świat z wiarą, zaufaniem (no dobra- naiwnością) będzie to wstąpienie na ścieżki kręte i ciemne, niepewne i niepokojące, jak i matactwa narcyza.
To coś jakby owca tropiła sposób myślenia i postępowania wilka.
To droga przez kompletny chaos, gdzie nic (początkowo i pozornie - jak zawsze, kiedy jeszcze nie widzimy mechanizmów i schematów) kupy się nie trzyma i wszystko jest nielogiczne, zagmatwane, niewiarygodne. Aż niedowierzanie zmieni się w wiedzę, wątpliwości w pewność, podejrzenia w ból.
To tak jakbyś urodził się wczoraj, nie wiedział, że są źli ludzie, albo że to może być ktokolwiek blisko, na Twojej drodze, a potem odkrył, że są źli ludzie, a potem jeszcze chciał wiedzieć dlaczego. A potem się okazuje, że odpowiedzią prawdziwą, sensowną i w gruncie rzeczy wystarczającą jest: "a bo tak."
A w międzyczasie miał rozkminy typu, że jak już nawet są źli i wykorzystują innych, to dlaczego dodatkowo im dokuczają, kiedy to nic im nie daje: w sensie, no np. ktoś pożycza od Ciebie kasę, wisi z oddaniem, ale dodatkowo jest dla Ciebie chamem, choć Ty jesteś cierpliwy itp. Abo Twój partner-narcyz zdradza Cię, i jeszcze sam się stara Ci to zasugerować, ma z tego frajdę, kiedy męczysz się podejrzeniami, a on wprost zaprzecza, ale jednak sugeruje - jakby mu nie wystarczył sam fakt ruchania na boku i de facto i tak robienia Cię w bambuko, że o innych aspektach tej zabawnej (nie dla Ciebie) i pełnej przygód (nie Twoich) sytuacji nie wspomnę. Co zresztą niechybnie kiedyś wyjdzie na jaw (choć może nie wszystko) kiedy albo Ty w końcu dasz sobie z narcyzem spokój, albo go przyłapiesz in flagranti, albo on postanowi zakończyć Wasz związek w obecnej postaci i wysłać Cię na pozycję stand by.
O co chodzi? Co to da? Wtedy odkrywasz, że już samo dokuczenie komuś jest dla psychopaty celem, często, najczęściej, bywa to przy okazji środek do osiągnięcia czegoś innego, ale wcale nie musi. I czemu nie wystarczy samo bezczelne wykorzystywanie kogoś (jakby to w ogóle było dla Ciebie normalne, oczywiste, akceptowalne!), ale należy jeszcze go przy tym osobę, na której się pasożytuje niszczyć. Po co niszczyć kogoś, z kogo ma się korzyści? Kurna, gdzie my zabrnęliśmy w tych rozważaniach.
Jeśli wcześniej nie zajmowałeś się intrygami, manipulowaniem innymi, wygłaszaniem patologicznych kłamstw i nie masz w naturze nic z drapieżnika i sadysty będą to dla Ciebie absolutne antypody, meandry, terra incognita - wszystko co oznacza coś trudnego, nieznanego i ciemnego, i zupełnie nie mieszczącego się jak dotąd w Twojej świadomości.
Prawda jest taka, że na do widzenia (bo docelowo masz przebywać gdzieś tam na marginesie, ale osiągalny, w razie czego służąc tymi swoimi zasobami, które Ci zostały, albo które sobie w znoju odzyskasz) narcyz musi Cię zniszczyć, a już na pewno siebie w swoim pokrętnym umyśle musi przekonać, że tak własnie jest. Musi mieć pewność, iż słusznie robi - po tym jak znalazł sobie kolejne źródło/-a zasilania jeszcze korzystając z Twojego - odstawiając Cię do lamusa jako osobę jednak niegodną jego wspaniałości, słabą, nudną, żałosną, histeryczną, wybierz sobie cokolwiek, do czego czego Cię ta znajomość faktycznie doprowadziła lub co narcyz wziął sobie jako Twoją wadę zupełnie z sufitu, jak to on, lub to, co wcześniej w Tobie podziwiał, a teraz cynicznie zamienił w Twoją wadę, albo jakąkolwiek jego cechę, którą teraz przewrotnie przypisuje Tobie - rzeczywistość i prawda jest tu bez znaczenia, chyba zaczęliśmy już to ogarniać? Tak oto narcyz zyskuje pewność, że jednak nie masz mu nic ciekawego, wartościowego, nowego, do zaoferowania , Ty rozczarowujący przegrywie, w przeciwieństwie do kolejnej osoby/innych osób.
Do czasu oczywiście. Ale to już nie będzie Twoja sprawa.
Dlatego choć cytat z noblistki jest za wszechmiar słuszny, zrozumieć należy jak najszybciej to, że narcyzi, psychopaci, osoby podłe są wśród nas i tyle.
Przeintelektualizowanie nic tu nie da, bowiem skoro dałeś się zwieść narcyzowi to oznacza, że wcześniej intelekt Cię przed nim nie uchronił. Długie rozkminianie sprawy przypomina trochę szukanie dla siebie wygodnej pozycji kiedy znajdujesz się w czarnej dupie. Tam nie ma wygodnej pozycji i rozwiązanie sprawy nie tkwi w jej szukaniu.
Nie da się narcyzów zmienić, oni sami nigdy się nie zmienią, nie da się z narcyzem wygrać jego własną bronią - nie dlatego,że jesteś słabszy, ale dlatego, że jesteś inny i wszelkie rzeczy, w których on jest już mistrzem nie są Twoją domeną.
Nie wygrasz z narcyzem/psychopatą na jego polu i jego metodami. W ogóle nie warto z nim grać.
Dorabiasz się nowej wiedzy i świadomości, ale to tak jakbyś był w żłobku, w przedszkolu, podczas gdy narcyz robi już doktorat lub habilitację z robienia rzeczy i sposobie patrzenia na ludzi i świat, których istnienie do Twojej świadomości trafia w bólach i z trudem.
Nie pamiętam niestety gdzie to przeczytałam, w czymś związanym z zen jak sądzę, ale brzmiało to mniej więcej:
Nie można walczyć z pustką za pomoc pełni, To jak rzucać jajkami w kamień.
Rozumiesz?
Ty jesteś tymi jajkami, pożywnymi, pełnymi dobroczynnych składników zaczątkami kurzego życia lub jajecznicy, a narcyz jest kamieniem.
Czarną dziurą, która wszystko zasysa. Tej pustki się nie da zapełnić, ani zniszczyć, ani z nią wygrać. Można tylko uciekać.
Nie rzucaj jajkami w kamień, nie tłucz głową w mur, zrób sobie lepiej jajecznicę, a jeśli nawet wciąż z trudem to wszystko ogarniasz (co nie dziwi, bo narcyz pracował nad przepraniem Ci mózgu!) to wystarczy żebyś ogarnął jedno - trzeba uciekać.
Od takiego trzeba się trzymać jak najdalej. Taki człowiek jest bez uczuć, cieszy go cudzy smutek. Gonić w cholerę...
OdpowiedzUsuń