07:35

07:35

Włodawa w Festiwal Trzech Kultur, Kock. Fotorelacja

Dziś zapraszam na fotorelację z wrześniowej wyprawy do Włodawy ( w której odbywał się akurat Festiwal Trzech Kultur) , przez Kock.
Ogólnie jest to Lubelszczyzna, ale mocno trąci Podlasiem.
Takie trochę Podlasie plus sztukmistrz z Lublina.


Kogo interesuje intensywne zwiedzanie Włodawy przez cały weekend tego zapraszam do wpisu sprzed lat dwóch TUTAJ

Kogo interesuje zeszłoroczny pobyt na Festiwalu Trzech Kultur tego zapraszam TUTAJ 





W tym roku wybraliśmy się do Włodawy we czwórkę, jak w minionym, ale tym razem  trasą przez Kock.

Poległ jak Berek pod Kockiem.
Znacie to powiedzenie?
Dotyczy Berka Jolselewicza, który ginął podczas potyczki z Austriakami pod Kockiem w 1809, do dzisiaj jego grób jest zabytkiem i atrakcją turystyczną.  Jednakże tam nie dotarliśmy.

Widzieliśmy za to pomnik gen. Kleeberga,  który pod Kockiem dowodził ostatnią bitwą kampanii wrześniowej. W ogóle już dawno zauważyliśmy, że w niektórych miejscach miało miejsce wiele walk i bitew na przestrzeni dziejów (weźmy chociażby taki Grunwald)...



Rynek w Kocku jest duży, klasycystyczny kościół  robi wrażenie




i jakby nie pasuje do tego co jest naokoło, nie mówiąc o tym, co nieco dalej.
Widać, ze kiedyś Kock był miastem znaczącym, oraz że te czasy minęły również kiedyś,  dawno temu.



W pałacu Jabłonowskich obecnie znajduje się dom pomocy społecznej, i po jego zabudowaniach również widać, że musiał być kiedyś bogato urządzony, fasady wyglądają i dziś dobrze, gorzej, że na zewnątrz snują się pensjonariusze prosząc o fajka... Ogólnie kolejne wrażenie minionej dawno świetności.












Dawna karczma:



Dom, który wg tradycji miał być domem cadyka:




Reszta Kocka wygląda mniej więcej tak


Wszędzie na ławeczkach dużo ludzi w wieku rencista-emeryt pijących tanie trunki, trochę upadłych domostw z napisami "sprzedam."





Wizytę we Włodawie już tradycyjnie po zalogowaniu się w hostelu zaczęliśmy od wizyty w Cafe Klimaty i fantastycznej tamtejszej pizzy:




Dawna Włodawa w skrócie:





Pierwszy dzień Festiwalu tradycyjnie jest dniem żydowskim i odbywa się wtedy koncert w dawnej synagodze (dużej), która dziś jest elementem całego zespołu muzealnego:







Festiwal to oczywiście również jarmark pełen różnego rodzaju dobrodziejstw: miody z Lubelszczyzny, sękacze i mrowiska z Podlasia, jedzenie tatarskie, oscypki spod siamiuśkich Tater:





I wspaniałe jedzenie serwowane w śmiesznie niskich cenach przez Koło Gospodyń Miejskich"Zosie Samosie", tu rosyjska zupa solianka, żydowski kugiel i kartofelek z masełkiem:



Obfitość wszystkiego, w tym rękodzieła:




Rzeka Włodawka, dawna granica Korony i Litwy:





Stan wody na Bugu we Włodawie czyli Wodowskaz:



Bug, dawny most między dawnymi dwiema częściami Włodawy. Dziś rzeką wzdłuż przebiega granica państw tam gdzie kiedyś ten most łączył w jej poprzek.


I bez tego zniszczonego mostu, i bez tej dokładnie granicy państw, w jakimkolwiek miejscu Bug to to dla mnie to granica. Granica, która dzieli nas od tego, co jest już tylko w historii i w naszych głowach, dziś ta druga strona - po którejkolwiek stronie administracyjnej - dla mnie symbolizuje miejsca, do których już nie można wrócić. Jestem bardzo daleka od idealizowania dawnego życia na tych terenach. Ten widok nie przypomina mi ideału, ale wszystko to, co minęło i co trzeba było za sobą zostawić, wszystkie miejsca, z których trzeba było odejść i wszystko to , do czego już nie ma powrotu.



Widok Bugu przypomina mi słowa Mrożka:
"Zrozumiałem, że gdy się raz odejdzie, nie ma już prawdziwego powrotu."

"Nie, nie wraca się już nigdy w to samo miejsce. Tak naprawdę tego miejsca już nie ma i nawet takiej możliwości nie ma, aby było gdzie wrócić."





Ta rzeka oprócz pięknych widoków i mułu czy czego tam niesie dla mnie wiele znaczeń.



Festiwal to wiele wydarzeń, w tym roku była to m.in. wystawa Bieżeńcy i spotkanie z reżyserem dokumentu o tym wydarzeniu, o którym, dalibóg, nie słyszałam ani w szkole, ani na studiach, może  gdzieś tam mi przemknęło niezauważone, pewnie dlatego, że na Uniwersytecie Warszawskim, w odróżnieniu od np. Lublina, nikt się tym nie zajmował. Tutaj muszę powiedzieć, że prowadzący wywiad z reżyserem kompletnie się skompromitował, nie przygotował, i pomylił go z innym artystą o tym samym imieniu i nazwisku, Wstyd!




W muzeum zobaczyliśmy też wystawę czasową:



W sobotni wieczór mieliśmy okazje posłuchać próby generalnej prawosławnego chóru w cerkwi przed koncertem , i muszę powiedzieć, że były to iście anielskie brzmienia:


które niosły się po najbliższej okolicy


po części zaaranżowanej na potrzeby Festiwalu




Z tradycją w nowoczesność czyli batiuszka siedzi w komórce:





i jeszcze włodawskie perełki, szkoła nauki jazdy PIRAT:



i promocja nagrobków




Wiszące na tym samym ogrodzeniu - mam nadzieję że nie mają ze sobą nic wspólnego i drugie nie wynika z pierwszego!





Włodawa we wrześniowy weekend i w czasie Festiwalu jest absolutnie magicznym miejscem z niepowtarzalnym klimatem, i w tym miejscu chcę jeszcze podziękować za ten weekend i za te niezapomniane chwile naszym Towarzyszom!

4 komentarze:

  1. To rodzaj wycieczki bardziej kulturalny ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bylam w Kocku, a widze ze tam jest pieknie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. W takich miejscach czas jakby się zatrzymywał <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki nasz kraj jest cudowny!!! Skarbnicą pięknych historycznych miejsc.

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)

Copyright © 2014 Wszystkie moje bziki , Blogger