20:05

20:05

JAK WYKOŃCZYĆ MIESZKANIE W 6 TYGODNI: JAK I GDZIE SZUKAĆ FACHOWCÓW ORAZ CZEGO UNIKAĆ

Na podstawie doświadczenia własnego zakończonego z powodzeniem wypowiadam się tu od pewnego czasu na tematy dotyczące kupna i wykończenia mieszkania - dzisiaj o poszukiwaniu fachowców. Mnie dotyczył stan deweloperski, ale jeśli ktoś szuka fachowców do remontu będzie to wyglądało tak samo.



Jak i kiedy szukać?

Mam tylko jedna odpowiedź: zawczasu.

Po prostu.

Krążą pełne grozy opowieści o tym, że trzeba ich zamawiać minimum rok wcześniej.

Cóż, zapewne nie zaszkodzi. Tyle, że rok wcześniej my nie mieliśmy do czego ich szukać. 

Ja chwyciłam za telefon już w dniu zarezerwowania mieszkania. Wydawało się to już późno, bo blok mieli oddać za góra trzy tyg... i tak udało mi się umówić. Jednakże te "trzy tygodnie góra" zamieniły się w całe pasmo górskie 4,5 miesiąca... a ja za każdym razem, gdy się to przeciągało dzwoniłam do fachowca informując go o tym, żeby nie myślał, że słuch po mnie zaginął i już nie interesuje mnie jego robota. Cóż, wg mnie wyglądało to już trochę niepoważnie, ale nie było w tym nic z mojej winy, pozostawało mi tylko czekać i  jak najszybciej informować na bieżąco naszego fachowca.





Gdzie szukać?

Kto pyta nie błądzi. 

Jeśli interesują Cię fachowcy na rynku lokalnym - a w tym przypadku raczej jest tak - pytaj ludzi wokoło.
Zawsze tak robię.
Chyba, że interesuje mnie po prostu dobry specjalista/adres/cokolwiek, nie na rynku lokalnym - wtedy pytam ludzi wszędzie, czyli Google i nie zawracam sobie zazwyczaj głowy pozycją inną niż pierwsza piątka. Po prawdzie zwykle zatrzymuję się na nr 1. Wiem, że suma sumarum to się opłaca. To samo zawierzenie temu, co w konkretnym miejscu ludzie gadają. To jak gwiazdki i komentarze na Allegro - opinie innych mają kolosalne znaczenie. Tym przeważającym, ogólnym - nie opłaca się nie wierzyć.
Prawda jest taka, że cokolwiek chcesz robić i kogokolwiek na rynku usług szukasz tysiące ludzi zrobiło to już przed Tobą.
Korzystaj z ich wiedzy i doświadczeń również w poszukiwaniu fachowców od budowlanki.
Nie bądź Polakiem mądrym po szkodzie!
Własnej - bo jeśli ktoś komuś coś już wcześniej spartolił, no to wyciągaj wnioski dla siebie.

Jeśli chodzi o sprawy lokalne, pytam na forum lokalnym - i to nie za pomocą żadnej grupy fejsbukowej tylko osobiście, znajomych, o których wiem, czego mogę się po nich spodziewać, i ze ich opinia jest miarodajna.

Jaki ma być ten polecany fachowiec?

Solidny, słowny, i niedrogi.

Sam niedrogi/tani to stanowczo za mało. Tak jak pisałam, na pewnych rzeczach nie opłaca się oszczędzać, bo będą to oszczędności pozorne.

Fachowca od całego wykończenia wzięłam takiego, z którym miałam już do czynienia i wiedziałam jedno:żadnych kłopotów nie było.

Szukałam stolarza do wykonania mebli na wymiar- kuchni i dwóch szaf.
Słyszałam o "tanim stolarzu, który całą Warszawę obrabia".
OK.
Rzeczywiście , najtaniej z tych, których o to pytał wycenił znajomemu regał.
ALE
Umówił się na pobranie wymiarów, na sobotę wieczór- nie przybył nie dając znaku życia.
Rzeczywiście, nie mam jak spędzać sobotnich wieczorów niż czekając na stolarza i oczy sobie wypatrując za nim.
Przybył kiedy indziej.
Wziął wymiary.
Zrobił, umówił się na składanie regału.
ALE
Nie przybył.
Przybył kiedy indziej.
W zwykły dzień tygodnia, a składał od godziny 21-wszej do 23-ciej.
Tak, między dniem pracy, a dniem pracy nie mam nic lepszego do roboty, niż mieć na głowie stolarza,  z którym się nie tak umawiałam, i który nie dotrzymał terminu po raz wtóry.
No NIE.

Ja już się leczę na nadciśnienie, ale przy takiej współpracy i tak by mnie trafił szlag.
Stwierdziłam, że już wolałabym nieco drożej, ale solidnie, poważnie, terminowo.
Kurcze, przecież za to płacę!
Tacy ludzie absolutnie z miejsca odpadają dla mnie jako kandydaci do jakiś interesów.
To jedna z moich żelaznych zasad, trzymam się jej i dobrze na tym wychodzę.
Jeśli toleruję jakąś "fuszerkę", znajduję dla niej wytłumaczenie, co zdarza mi się niestety w sprawach prywatnych - zawsze okazuje się to błędem. Krótka piłka, i nie ma żadnego ALE. To najlepsze wyjście.

I kiedy inna znajoma powiedziała, że ma namiary na SŁOWNEGO (była to pierwsza cecha, którą wymieniła!) , niedrogiego stolarza - wzięłam to, nie szukałam dalej, skorzystałam, i mogę polecić innym.Gdyż nie tylko rozpytuję się o co trzeba, ale sama również polecam znajomym różne usługi i ludzi od nich. To działa.





Strzeż się "po znajomości".

Tak. Tak bardzo, że aż na czerwono.
Mieliśmy kiedyś - no pewnie to było z 18 lat temu -  na studiach na zaliczenie tekst po łacinie. Zadany do domu, na kilka tygodni, ale żaden błąd nie był dopuszczalny. Jedna z osób z mojego roku stwierdziła od razu, że ona to - za opłatą, ale w wysokości "po znajomości", nam to bezbłędnie, idealnie przetłumaczy, raz dwa, nie ma co się z tym samemu wozić.
Efekt?
Zgarnęła od każdego za jego tekst ładną kwotę, która w naszym mniemaniu była całkiem wolnorynkowa, a nie [obniżona]po znajomości, a do tego... jeszcze były błędy, i tak musieliśmy poprawiać te jej tłumaczenia, i chodzić kilka razy na dyżur doktora na zaliczenie tego.
Od tamtej pory w tym gronie znajomych "po znajomości" oznacza przepłacanie za spartaczoną robotę. Po znajomości. Śmiejemy się z tego dz dziś, ale pozostaje to dla nas ostrzeżeniem

Co ma łacina do wykończeniówki?

Ano to, że "po znajomości" często nam się zwyczajnie nie opłaci. Finansowo lub nerwowo lub czasowo, w dowolnym połączeniu w/w lub jakoś inaczej.
Ustalając cenę, terminy itp. i od początku nie będąc zobowiązanym za to, ze ktoś nam zrobi "po znajomości" mamy czysty, zdrowy układ, i spokojnie możemy wymagać wszystkiego bez jakiegoś poczucia wdzięczności i niedogodności spowodowanej tym, że ktoś nam z dobroci serca zgodził się "po znajomości", a my jeszcze mamy czelność czegoś od niego chcieć i wymagać.

Wielokrotnie przekonałam się już o słuszności mojego podejścia do rzeczy.
Tej zasady trzymam się mocno, do tego stopnia, że rozważałabym zatrudnienie fachowca, o którym słyszałam, że jest spoko, ale...poznałam go osobiście, byłam nawet u niego w domu na imprezie, i z tego powodu nie chciałam się krępować żadnym "po znajomości' z nim. W tym wypadku jakieś  wcześniejsze towarzyskie więzy byłyby mi tylko ciężarem, w  moim założeniu ma być skutecznie i dobrze, ale jeśli by coś szło nie tak nie mogę być zobowiązana do jakiegoś przymykania oka po znajomości i kontaktami towarzyskimi. Poza tym uważam, że nie należy łączyć pracy czy interesów i życia osobistego, towarzyskiego. Wiem, że wiele osób już się na tym przejechało i pożałowało.

Kiedy powiedziałam o tym koleżance ta stwierdziła, że rzeczywiście mam w tym słuszność (wiem!), bo kiedy ona do remontu wzięła jakiegoś kuzyna, to ten mówił jej "a co się ciotka denerwuje", lenił się, i w końcu jej mąż zrobił przy tym remoncie więcej niż ten zatrudniony bo tamtemu  "pomagał" chcą przyspieszyć bieg spraw. W końcu stwierdziła, że powinna za tę robotę zapłacić własnemu mężowi, a nie tamtemu. No własnie. No NIE. Ewentualne oszczędności z tego wynikające mogą po pierwsze być oszczędnościami pozornymi, i wiązać się nie z mniejszymi, a z większymi wydatkami oraz stratą czasu i nerwów, mogą też być kosztem życia towarzyskiego czy rodzinnego, jakiejś rodzinnej obrazy itp. Wiele osób dobrze się dogadywało mówiąc o pogodzie, a doszło do zerwania kontaktów, obmów, awantur, rodzinnych intryg, towarzyskich skandali itp., itd. kiedy temat zszedł na pieniądze.

Tyle dziś ode mnie.

A jak Wasze doświadczenia w tej kwestii?

Macie jeszcze inne rady w tym temacie? 

7 komentarzy:

  1. My i przy przeprowadzce i przy remoncie radziliśmy sobie sami! I z dumą mogę powiedzieć, ze wszystko co jest zrobione w moim domu robiłam swoimi rękami, no z mężem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje! Podziwiam, ale nie zrobilibyśmy tego, gdyż jest trochę rzeczy, na których się znamy i które sami wykonamy, ale na pewno nie należy do tych rzeczy wykończeniówka, a wychodzimy z założenia, że najlepiej jest, jak każdy robi to, na czym się zna i co umie :) Na odwrót też by było trudno wymagać, np. nasz fachowiec sprawił się na medal, ale robił błędy językowe i ortograficzne, i np. raczej nie napisałby książki naukowej jak mój maż :)

      Usuń
    2. Przy przeprowadzce radzilismy sobie sami, ale nie umiemy skuwac betonu, robić wylewek, kłaść paneli i glazury itp. Kuchnie na wymiar ani szaf też nie umiem robić, choć Pan co je robił mówił jakąś gwara, a ja umiem napisać sonet 13zgloskowcem.coz,nie można znać się na wszystkim... :)

      Usuń
    3. No i kwestia czasu-przez te 6 tygodni, które trwało wykończenie, a potem przy przeprowadzce normalnie pracowaliśmy, bez dnia urlopu.

      Usuń
  2. No mam podobne doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze mówisz, nie warto oszczędzać bo można stracić. Dobrze jest mieć uczciwych znajomych, rodzinę, ale lepiej mieć pewność że będzie dobrze wykonane

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo przydatny wpis dla kazdego myslacego o remoncie :D

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)

Copyright © 2014 Wszystkie moje bziki , Blogger