Od kilku lat nosiłam się z zamiarem opisania Wam tu historii o tym, jak poznałam Pana Jana Nagrabieckiego - m.in. poetę i żołnierza AK.
Miało to miejsce przez/dzięki zadaniu, jakie dostałam na studiach w ramach zajęć z NPH (Nauki Pomocnicze Historii) z XX w. od Mgra Baliszewskiego, który owe zajęcia prowadził.
Mgr Baliszewski był też dziennikarzem, prowadził swego czasu w TV program "Rewizja nadzwyczajna" i wśród wielu zainteresowań jego idee fixe była sprawa śmierci gen. Sikorskiego.
Do TV i "Rewizji nadzwyczajnej" oraz Redaktora Baliszewskiego przyszedł, w latach może wczesnych 90-tych list - taki pisany na papierze kredowym i na maszynie - który podejmował temat zbrodni nad Jeziorem Narocz i podawał niejakiego Pana Jana Nagrabieckiego jako jedynego świadka, który przeżył ową zbrodnię. No i Mgr Baliszewski polecił mi wyjaśnić tę kwestię. O tym jak szukałam w/w Jana Nagrabieckiego i gdzie, w jakich okolicznościach oraz kim go zalazłam - o tym w późniejszym wpisie. Tym właśnie, z którym tak się noszę.
Napisałam o Mgrze Baliszewskim "był" bowiem dziś, kiedy to piszę, tj. 10 sierpnia 2020 r. Pan Baliszewski zmarł.
To znowu przypomniało mi wspomniane wyżej zadanie, ale zanim o jego okolicznościach i mojej dziennikarskiej przygodzie, zostawię tu, ot tak, na pamiątkę, mój własny tekst z roku 2003 będący efektem tego, co wtedy ustaliłam w ramach powierzonego mi zadania na zaliczenie przedmiotu - najciekawszego na całe pięć lat studiów.
Nic w nim nie zmieniałam od tamtego czasu, i nic nie zmienię.
To były czasy sprzed Googli i Internetu, a skąd wzięłam to co wtedy napisałam - oprócz wywiadu z P. Nagrabieckim - to w przypisach oczywiście. Trochę to też dla mnie tu zabawne, bo tak tu nigdy jeszcze nie pisałam, a jednak było to kiedyś przez pewien czasokres moim chlebem powszednim.
Wtedy nikt nie nazywał tego określeniem, z którym spotkałam się dziś: Mały Katyń nad Naroczą.
Zbrodnia nad
jeziorem Narocz 26 sierpnia 1943 r.
W
maju 1942 r. władze Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej wystąpiły z propozycją
stworzenia samodzielnych polskich oddziałów wojskowych, które nie prowadziłyby
działań zaczepnych a jedynie obronne. Widziały w tym możliwość ocalenia tysięcy
Polaków, stworzenia warunków do przetrwania, oraz podniesienia na duchu
ludności.[1]
Komendant
Główny Armii Krajowej gen. dyw. Stefan „Grot” Rowecki nie poparł tego projektu
w obawie, że nasili to antypolskie wystąpienia, szczególnie ze strony Litwinów,
za to radził postępować w „duchu pojednawczym”.[2]
Jednak
idea powołania oddziałów partyzanckich cieszyła się powodzeniem na samej
Wileńszczyźnie. Inicjatorem stworzenia pierwszego oddziału był ppor. rez. Antoni
Burzyński, który prowadził rozmowy z Komendą Okręgu, gdzie jednak nie znalazł
poparcia dla swojego projektu. Pod koniec 1942 r. sytuacja uległa zmianie i
władze Okręgu wydały pozwolenie na stworzenie – jeszcze nie oficjalnego –
oddziału leśnego AK, pod warunkiem, że ujawni się on, przynajmniej do pewnego
czasu jako partyzantka polska. Tak, więc w marcu 1943 r. ppor. Antoni
Burzyński, który przyjął pseudonim „Kmicic”, zaprzysiągł swoich pierwszych
żołnierzy.[3]
Istniał
już wtedy, stworzony w 1941 r. oddział partyzantki sowieckiej pod dowództwem
Fiodora Markowa, Rosjanina, komunisty do 1939 r. nauczyciela. Składał się on z
komunistów i zbiegłych jeńców, a powiększył się znacznie po wydaniu przez
Niemców, pod karą śmierci, nakazu by jeńcy pracujący u chłopów na roli wrócili
do obozów jenieckich, co spowodowało masową ucieczkę do lasu.[4] W
październiku 1943 r. oddział Markowa, który przyjął nazwę od nazwiska dowódcy
liczył ok. 1200 ludzi.[5]
„Kmicic”
w czerwcu 1943 r. założył bazę nad jeziorem Narocz, ok. 3 km od bazy
sowieckiej, co było wynikiem współpracy – serdecznej współpracy z jego kolegą
szkolnym – Markowem.[6]
Wcześniej „Kmicic” z Markowem zawarli porozumienie o współdziałaniu w walce
przeciwko wspólnemu wrogowi, ustalono hasła rozpoznawcze, organizowano spotkania
i narady.[7] Oba
oddziały biwakowały w tej samej bazie i wspólnie brały udział w różnych
akcjach.
Pod
koniec czerwca Komenda Okręgu nadesłała rozkaz, na mocy, którego oddział
„Kmicica” otrzymał status Oddziału Leśnego Armii Krajowej.[8]
Na
początku sierpnia 1943 r. do tego oddziału wstąpił bohater naszego listu Jan
Nagrabiecki. Oddział liczył wtedy ok. 300 ludzi.
Tymczasem
stosunki z partyzantką sowiecką uległy pogorszeniu, czego bezpośrednim powodem
była sprawa katyńska i zerwanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy rządem
Związku Sowieckiego a rządem Rzeczpospolitej na uchodźstwie.
Mimo
tego planowano wspólny atak na garnizon niemiecko – litewski w Miedziole.
Rozmowy na ten temat prowadzone były od 22 sierpnia, kiedy to Markow odwiedził
bazę „Kmicica” z okazji obchodzonego tam Święta Żołnierza. Wówczas zaprosił on
„Kmicica” na 26 sierpnia do swojej bazy, celem uzgodnienia szczegółów przyszłej
akcji.[9]
Rzeczywiście
„Kmicic” w towarzystwie 7 żołnierzy udał się do bazy Markowa, gdzie Polacy
zostali rozbrojeni i aresztowani a później rozstrzelani. Z tej grupy uratowały
się tylko 2 osoby.
Kilka
godzin później Sowieci dokonali ataku na polskie bazy, baza A – wojskowa, baza
B – gospodarcza, gdzie przebywało wówczas ok. 200 żołnierzy.
Następnego
dnia rozpoczęło się przesłuchanie prowadzone przez „Dziadka Wanię” –Litwina
Valdziunasa, funkcjonariusza NKWD, 50 osób rozstrzelano, 70 wcielono do polskiego
oddziału Bartosza Głowackiego dowodzonego przez Wincentego Mroczkowskiego
„Zaporę”, byłego ogniomistrza 19 pal-u w Nowowilejce usuniętego z Wojska
Polskiego za komunizowanie. Zaś 80 osób puszczono do domów.[10]
Jan
Nagrabiecki w rozmowie ze mną stwierdził, – czego nie napisał w swojej książce[11] – iż
rozstrzelano oficerów, żołnierzy pochodzących z Wilna – potencjalną kadrę
oficerską ukończyli oni, bowiem konspiracyjną podchorążówkę, ludzi będących w
wywiadzie AK oraz uciekinierów z policji białoruskiej pozostającej w służbie
niemieckiej.
Sam
Jan Nagrabiecki opowiadał mi, w jaki sposób uniknął rozstrzelania, mimo iż pochodził
z Wilna i ukończył szkołę podchorążych w Dzielnicy „B” garnizonu wileńskiego.
Nie przyznał się on, że pochodzi z tego miasta, zamiast wymienił nazwę jakiejś
wioski w okolicy jeziora Narocz. Nie ujawnił w trakcie przesłuchania swojego
pseudonimu „Kukułka”, podając inny – wymyślony. Ponieważ przesłuchujący nie
znali wcześniej tego pseudonimu, choć p. Nagrabiecki tłumaczył, że jest w
oddziale od kilku dni – co było nieprawdą, kazano mu wrócić do tej grupy
żołnierzy, która jeszcze czekała na przesłuchanie. Pan Nagrabiecki zrobił
inaczej, tzn. po wyjściu z namiotu poszedł do grupy, która miała być ocalona,
skazanych, na roztrzelanie odprowadzano, bowiem w nieznanym kierunku, w czym
nie przeszkadzali mu pilnujący Polaków na zewnątrz Sowieci, którzy najwyraźniej
nie słyszeli o wydanym w namiocie poleceniu. Wcześniej Jan Nagrabiecki miał
okazję obserwować, co się dzieje z towarzyszami broni po ukończeniu
przesłuchania, gdyż, kiedy inni oczekujący nie musieli leżeć na ziemi, on
wykonywał powierzone mu zadanie obierania kartofli.
Później
Jan Nagrabiecki zgłosił się na ochotnika do patrolu terenów położonych najdalej
od bazy, licząc na możliwość ucieczki, co też się, nie bez przygód, udało, po
czym wrócił do Wilna.[12]
Tymczasem
jeszcze przed rozbrojeniem oddziału „Kmicica” w Komendzie Okręgu Wileńskiego AK
zapadła decyzja o wysłaniu kilkoosobowej grupy, w tym por. Zbigniewa
Szendzielarza „Łupaszki”, który miał przejąć oddział „Kmicica” i odprowadzić w
bezpieczne miejsce, gdyż obawiano się już wtedy sąsiedztwa Markowa.[13]
Grupa ta wyruszyła 25 sierpnia i w drodze dowiedziała się o rozbrojeniu
oddziału „Kmicica”. Dowództwo nad tym małym oddziałem, ludzie z Wilna i patrol,
który po nich wyjechał, przejął więc „Łupaszka”. Stał się on zalążkiem 5 Brygady
AK, do której trafiło wielu żołnierzy „Kmicica”. Zaś Jan Nagrabiecki we
wrześniu dotarł do Czarciego Jaru, gdzie wstąpił do nowotworzonej 3 Brygady AK
pod dowództwem por. Gracjana Froga „Szczerbca”.
Na
stronę polską przeszedł też wspomniany „Zapora”, do oddziału „Łupaszki”, zaś na
wieść o tym Markow wydał rozkaz rozstrzelania pozostałych pozostałych w bazie
30 polskich partyzantów.[14]
W
ten sposób z rąk oddziału Markowa zginęło 80 partyzantów. Jeśli przypomnimy
sobie, że oddział „Kmicica” liczył 300 żołnierzy, nazwanie przez p. M.H. Jana
Nagrabieckiego jedynym żołnierzem, który uniknął śmierci jest nieuzasadnione.
Niepełną listę 69 osób podaje J.Z. Szyłeyko, członek tego oddziału.[15]
Z
raportu Markowa wynika, że 20 sierpnia 1943 r. jego agenci obecni w oddziale
„Kmicica” donieśli mu o decyzji tajnych polskich organizacji mówiącej o
sporządzeniu list komunistów i likwidowaniu ich. Żadne dane jednak nie
potwierdzają tego.[16] Z
raportu tego wynika, że Markow działał na polecenie dowódcy Sztabu Ruchu
Partyzanckiego, Ponomarienki i zgodnie z podjętą w Moskwie 22 czerwca 1943 r.
uchwałą KC KP Białorusi O
przedsięwzięciach w zakresie rozwijania ruchu partyzanckiego w zachodnich
obwodach Białorusi.[17]
Tak w opracowaniach jak i we
wspomnieniach krytykowane jest zbytnie zaufanie, jakim „Kmicic” obdarzył
Markowa. Jak widać z niebezpieczeństwa zdano sobie sprawę zbyt późno, i to w
Komendzie Okręgu a nie w samym oddziale „Kmicica”. Skutkiem tego, jego
członkowie wraz z dowódcą zostali ofiarami niedawnych „towarzyszy broni”.
Bibliografia:
·
E.Banasikowski,
Na zew ziemi wileńskiej, Warszawa –
Paryż 1990.
·
J.Nagrabiecki,
Idąc na hasło. Zapiski partyzanta, Warszawa
1997.
·
J.Z.Szyłeyko,
Lepsza strona czasu, Londyn 1992.
·
L.Tomaszewski,
Wileńszczyzna w latach 1939-1945, Warszawa
2000.
·
J.Wołkonowski,
Okręg Wileński Związku Walki Zbrojnej,
Armii Krajowej w latach 1939-1945, Warszawa 1996.
[1] J.Wołkonowski, Okręg Wileński Związku Walki Zbrojnej, Armii
Krajowej w latach 1939-1945, Warszawa 1996, s.122.
[2] Tamże s.122.
[3] Tamże s.123.
[4] J.Z.Szyłeyko, Lepsza strona czasu, Londyn 1992, s.73.
[5] J.Wołkonowski, Okręg Wileński…, s.127.
[6] E.Banasikowski, Na zew ziemi wileńskiej, Warszawa –
Paryż 1990, s.70.
[7] L.Tomaszewski, Wileńszczyzna w latach 1939-1945, Warszawa
2000, s.398.
[8] J.Wołkonowski, Okręg Wileński…, s.126.
[9] L.Tomaszewski, Wileńszczyzna…, s.399.
[10] Tamże s.399.
[11] J.Nagrabiecki, Idąc na hasło. Zapiski partyzanta, Warszawa
1997.
[12] Tamże s.54-59.
[13] J.Wołkonowski, Okręg Wileński…, s.131.
[14] L.Tomaszewski, Wileńszczyzna…, s.400.
[15] J.Z.Szyłeyko, Lepsza…, s.229-230.
[16] J.Wołkonowski, Okręg Wileński…, s.128.
[17] Tamże, s.129.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)