18:07

18:07

6 PYTAŃ, NA KTÓRE MUSISZ SOBIE ODPOWIEDZIEĆ WYKAŃCZAJĄC/REMONTUJĄC I URZĄDZAJĄC MIESZKANIE

Zapraszam na kolejny wpis z serii JAK WYKOŃCZYĆ MIESZKANIE W 6 TYGODNI - testowane na żywym organizmie. Moim.




Na rynku materiałów do wykańczania mieszkań oraz mebli i dekoracji panuje prawdziwa klęska urodzaju, dla każdego coś miłego, we wszystkich kolorach, fakturach i na różnych półkach cenowych.Tymczasem na coś trzeba się zdecydować. Wybrać coś oznacza odrzucić wszystko inne, a wypadku wykańczania/remontu/urządzania mieszkania będziemy ponosić tego konsekwencje co najmniej przez kilka, jeśli nie kilkanaście lat. Jak dźwignąć ten ciężar?

Ponieważ my dźwignęliśmy to szybko, sprawnie, bezboleśnie i bez kłótni dziś mogę przyjść do Was ze ściągawkami w tym temacie.
Oto pierwsza: moje podpowiedzi w formie sześciu pytań, na które trzeba samemu sobie odpowiedzieć stojąc przed takimi wyborami. 
Co trzeba powiedzieć sobie nawzajem wykańczając/urządzając/remontując mieszkanie razem? O tym w kolejnym wpisie, ale nie sposób przejść do niego bez dzisiejszego. 




Co lubię?


Proste? Czy aby na pewno? W sklepach jest masa fajnych rzeczy, które nam się podobają... jeśli akurat ich nie potrzebujemy i nie szukamy. Natomiast jeśli zaczynamy szukać... Znikają! Albo są nagle bardzo drogie. Albo wcale nie ma takiego znowu wielkiego wyboru... Jeden mówi to drugi śmo... Opinie w Internetach sprzeczne... Jest to deprymujące jeśli chodzi o odżywki do włosów, wobec tego jakie to jest jeśli chodzi o podłogi, ściany, a potem meble? Dużo rzeczy się podoba, ale jak przychodzi co do czego... Przychodzi świadomość,  że będzie się na to patrzeć codziennie prze okres co najmniej kilku lat... I że trzeba właśnie wyłożyć na to kasę, i to niemałą... Dlatego dobrze jest naprawdę się zastanowić co się lubi, a nie że ładne, że fajne, że u kogoś lub w sklepie, tylko, czy będzie się to lubiło u siebie.


Czego nie lubię?

Druga strona medalu. Choć wydaje mi się, że tu ryzyko pomyłki może być mniejsze, bo po prostu instynktownie omijamy to, co nam się nie podoba. Ale czy zawsze i na pewno? A moda, szał na to? A opinie/przykłady/namawianie znajomych czy rodziny? Jeśli coś podoba się wszystkim, wszyscy tak mają,  może być nam trudno dojść ładu składu, iż my w tej kwestii akurat jesteśmy wyjątkowi.

Co do naszych preferencji i sympatii warto zwrócić tu uwagę na deklaracje a rzeczywistość, które to potrafią się nieźle rozjechać.
Czyli jak wszędzie indziej w życiu. Możemy coś lubić/nie lubić deklaratywnie, w słowach, ale jak przychodzi do czynu, czyli w tym wypadku do zakupu dla siebie, nagle się okazuje, że jest dokładnie odwrotnie. 

Ja np. byłam przekonana, że lubię metal, desenie i drewno. W trakcie wykańczania, a potem urządzania mieszkania okazało się, że metal owszem, desenie jak najbardziej, ale mimo deklaracji i przekonania o mojej sympatii do drewna - jednak omijam je gdzie mogę.  Zarówno jeśli chodzi o prawdziwe drewno, jak i wyroby z płyty, a także wszystko, co drewno udaje: płytki ceramiczne, cokolwiek na podłogę, ścianę czy blaty kuchenne. No nie. Wbrew wcześniejszym deklaracjom i wyobrażeniu o własnym guście - drewna jednak aż tak bardzo nie lubię.



Co chcę?

Sprawa ma się tak samo jak z lubieniem. Chce się to, i to, i tamto. A potem kwestia patrzenia na to co dzień przez lata, a wcześniej wyłożenia na to kasy. Może również mi się coś podobać u kogoś, w sklepie, w folderach, aranżacjach, na zdjęciach, ale z jakiś powodów jednak  nie chcę tego u siebie. No i tak w moim przypadku szybko rozwiało się moje chcenie wanny. Zwyciężył rozsądek i wspomnienia całej łazienki pochlapanej przy wyłażeniu z tejże wanny. Co innego, gdybym miała do dyspozycji dwie łazienki. Ale mam jedną. Nie będzie idealnych zdjęć na IG: książka, szampan i kąpiel w wannie :) W kwestii wanny pomogło mi też pytanie kolejne.



Ok. wiem już co lubię, czego nie lubię, i co chcę.
Zatem dalej.



Czy tego potrzebuję i po co mi to?

Na ogół uznajemy, że to, czego potrzebujemy jest tożsame z tym, czego chcemy. Ale czy aby, i czy aby zawsze. Otóż nie zawsze to się ze sobą pokrywa... Wg mądrości chasydów masz w danej chwili to, czego potrzebujesz, choć ja akurat nie jestem pewna, czy potrzebowałam w danej chwili tylu lat w wynajętej kawalerce... Znowuż Oscar Wilde twierdził, że  "Człowieka mogą spotkać tylko dwa prawdziwe nieszczęścia - pierwsze, gdy nie dostanie, tego, czego pragnie, a drugie, gdy to dostanie." Dobrze by było, byśmy nie przeklinali siebie i nie pluli sobie w brodę, że zafundowaliśmy sobie w mieszkaniu coś, czego tak bardzo chcieliśmy, a teraz tak bardzo żałujemy...  W tym kontekście do pytania czego chcemy warto dodać i to, czego potrzebujemy i po nam to. A nuż pozwoli nam to uniknąć błędu.



Czy mi się to zmieści w mieszkaniu i jak?

Żeby to sprawdzić potrzebujesz rzutu mieszkania i miarki. I wiele rzeczy się wyjaśnia. Z tego powodu rozwiało się moje chcenie wysokiego stolika lub blatu od szafek, przy którym można  usiąść na barowych stołkach, co zresztą jest teraz bardzo modne i powszechne . Ale mamy za mało miejsca, by zmieścić i taki blat, i zwykły stół/stolik. Wobec tego nastąpiła rezygnacja z blatu. Gdy przyszło do wyboru jednego z nich zwykły stolik jednak okazał się priorytetem w stosunku do bardzo podobających mi się blatów do stołków barowych.



Czy mnie na to stać?

Punkt oczywisty, ale jednak ostatni na mojej liście. Dlaczego? Bo jeśli mądrze rozpatrzymy się w punktach poprzednich, to wiele rzeczy i tak nam odpadnie zanim wyciągniemy portfel i zaczniemy przeliczać kasiutę. W naszej ocenie nie stać nas na włoskie marmury i kryształowe żyrandole. Oczywista. I tak kojarzą mi się z kościołem lub rezydencją.  I na meble z litego drewna. Nad nimi też nie boleję, i ich nie chciałam. Ale np. chciałam mieć w kuchni blaty z prawdziwego granitu, a jednak jak przyszło co do czego zdecydowałam się na po prostu blat kuchenny udający miodowy granit. Była to dużo tańsza opcja - zarówno jeśli chodzi o sam granit, jak i potrzebę wzmacniania szafek kuchennych pod niego. Słowem chciałam, ale jak przyszło co do czego uznałam, że jednak mnie nie stać. Jest to kwestia priorytetów, i w sumie najłatwiej stwierdzić, że coś jest poza naszym zasięgiem finansowym jeśli po prostu to nam się nie podoba, czy chociażby nie zależy nam na tym...



W gruncie rzeczy wybory związane z wykańczaniem/ remontem/urządzaniem mieszkania być może bardziej są mądrą rezygnacją z miliona opcji na rzecz tej jednej niż trzymaniem się kurczowo pierwotnych pomysłów, założeń i widzimisi.

6 komentarzy:

  1. Bardzo ważne i przydatne porady. Też mnie na dużo rzeczy nie stać, ale też to na co nie stać, podoba mi się najbardziej :D Wniosek taki, że potrzebuję dużego spadku lub szczęścia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealne porady, na te pytania warto sobie odpowiedziec i zrobic notatki przed remonmtem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze robię notatki, lubie remonty i sprawia mi to ogromną frajdę

    OdpowiedzUsuń
  4. my się właśnie wprowadzamy niedługo do nowego mieszkania :D na szczęście wszytsko jest wykończone ;D bo chyba bym nie dała rady tego ogarnąć haha

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem właśnie na takim etapie, także dzięki za ten wpis! Mamy właśnie takie podejście i zanim zaczniemy cokolwiek, to zastanawiamy się nad tym co chcemy, co nam się podoba, po co nam to i czy nas stać - tak jak mówisz, część rzeczy po prostu odpada :)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)

Copyright © 2014 Wszystkie moje bziki , Blogger