" - Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika. - Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? - zapytała Alicja. - Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj." L.Carroll, Alicja w Krainie Czarów. Interesuje mnie: życie. Ludzie. Kolory. Tkaniny. Desenie. Obrazy. Słowa. Faktury. Miejsca. Zapachy. Kształt. Forma. Treść. Jedzenie i picie. Jeśli ciekawość to pierwszy stopień do piekła - ja stoję już na kolejnym. Lubię Alicję w Krainie Czarów, pytać "dlaczego?", zachody słońca, aksamit, fraszki, paradoksy, zapach lawendy i sprawdzanie na własnej skórze. Wszystko jest mi inspiracją.



Warto przeczytać


24/10
2025

Sanatorium dzień 19. Współlokatorka z piekła rodem. Relacje między kuracjuszami.



Dziś przy śniadaniu jedyna kobieta oprócz mnie przy naszym stole wypowiedziała się w końcu o swojej współlokatorce, z którą się nie odzywają mniej więcej od czwartego dnia pobytu. Tamta w nocy zapala światła, hałasuje, pije, pali, ma pretensje, że "nasza pani" nie chce z nią pić. Na śniadania nie jest łaskawa schodzić. "Nasza pani" po jakiś dwóch razach przestała jej zanosić śniadania na górę. Zresztą tamta już na oko zachowuje się dziwnie, nieadekwatnie i ma takowe odzywki. Oraz zjebane akcje w stylu zimno, pada, a ona przyszła po basenie mokra w szlafroku z innego ośrodka, i poszła palić fajki pod garaż.

No najgorzej to się nie dobrać w parę z pasującą do siebie osobą. Ja widzę to jako wielkie ryzyko pojechania do sanatorium samemu. Pokoje tymczasem muszą być dwuosobowe. 

Wczoraj po kolacji dwie panie ze stolika obok, w tym jedna bardzo młoda, zabrały się na miasto autem z ich współtowarzyszem od stołu, dziadkiem opowiadającym kawały o seksie, takim od pierwszego dnia pobytu konsekwentnie niby to luzakiem, niby to dowcipnym. Dziś przy śniadaniu ta młoda zaczęła podnosić na niego głos, po tym jak on do niej powiedział coś w stylu "dziś przyjdziesz do mnie." "Nie przyjdę do ciebie, czemu mi tak mówisz!!!" Kiedy kończyliśmy śniadanie młoda mówiła dziadkowi "To nie jedz z nami podejmij decyzję", a on "Już podjąłem." "Jaką?" "Nie powiem". Nie, no jasne, każdy ma tu swój przydział stolika, ale teraz dziad niech szuka sobie oślego. Kurna, no ludzie, to po prawie trzech tygodniach i chociażby trzech wspólnych posiłkach dziennie, a pewnie jeszcze jakiś wspólnych zajęciach, nie wiecie z kim macie do czynienia? To do podwiezienia dziad był dobry i się opłaciło, a potem zdziwienie oburzenie jego wątpliwej jakości humorem, pseudo luzem - niczym nowym? Myślę, że nadal dałoby się z tego wyjść z twarzą i humorem, ale to nie tego rodzaju ta młoda osoba. Widać, że na co dzień nie musi dogadywać się z ludźmi. Różnymi. 

My nie bawimy się tu w żadne choćby trochę zobowiązujące sprawy w sensie, że ktoś nas podwiezie, itp., a trudno, płacimy za taxi w górę i jesteśmy ludźmi wolnymi od wymuszonych dziwnych bliższych relacji i zobowiązań, bez łaski.

Biuro podróży odwołało nam wycieczki fakultatywne w weekend, jeden z naszych młodych kompanów przy stole, który też się na nie wybierał, sam zaczął do mnie temat i powiedział "Trudno, pojadę sam." Od razu przyszło mi do głowy, że samo się teraz aż prosi by naturalnie wtrącić "A może możemy zabrać się z panem ?" O nieeee, dziękuję bardzo. Może jakby naturalnie przez miniony czas złapać z tym człowiekiem jakiś większy flow, można by to rozważyć. Gość spoko, ale nic takiego nie nastąpiło. Żadna fakultatywna wycieczka nie jest tego warta. Po prostu. Wg mnie najbardziej liczy się towarzystwo, potem droga, a dopiero po nich - cel wycieczki. Czy długiej, czy krótkiej. Każdej. 

Komentarze