2025
Sanatorium: dzień 17. Prosiacze opowieści.
Przy kolacji pan pracujący w wielkiej chlewni, nazwany przez nas roboczo Świniopasem "Tylko polska wieprzowina. A Wielkopolska to zagłębie." (Oczywiście chodzi o wieprzowiny, bo Zagłębie to jest tu całkiem niedaleko) opowiadał o procesie zapładniania loch. No nie wiem, czy chcecie wiedzieć, i czy dowiadywać się przy jedzeniu. Słuchacze naprzeciwko niego kiwali w zadumie głowami mówiąc coś w stylu: " Kto by pomyślał", "Coś takiego", "Jakie to skomplikowane.", "Ciężki kawałek chleba".
Pan XXI-wieczny Świniopas zakończył swój wątek stwierdzeniem, że "Ludzie studia mają i nie mają o tym pojęcia!", na co odpowiedział mu "Ciekawe, kogo masz na myśli." współlokator Świniopasa, którego właśnie ów bezsprzecznie na myśli miał.
Kiedy tegoż jego współlokatora nie ma, to Świniopas drze z niego łacha, że tamten nie umie otworzyć Karmi bez otwieracza i nazywa "krawaciarzem".
Pan Świniopas wraz z panem, który wyznaje się na czyszczeniu kanalizacji próbowali dociec, czym zajmuje się ów krawaciarz:
"- Słucha czegoś o bezpieczeństwie."
"- O bezpieczeństwie kraju? Może politolog..? To kto będzie pracował?"
Z czego wnoszę, a także z 17-tu dni przy tym samym stole, że na pewno to pracują ci, co pracują fizycznie, najlepiej w świniach (no, niestety, czasem dosłownie) lub w kanalizacji. Całą resztę, zbiorczo, w/w wrzucają do jednego worka i nazywają "urzędnikami". Inne (oprócz robotników przemysłowych i urzędników) zawody być może nie istnieją w ogóle, a na pewno nie są potrzebne. No, są jeszcze, po studiach, weterynarze, którzy do świń "przyjeżdżają a zielonego pojęcia nie mają."
Potem były ogólne żarty, że prosiakom należy puścić trening relaksacyjny dra Shultza, albo Jacobsona ("Masz ciężki boczek"), który tutaj puszcza nam na zajęciach z relaksacji pani psycholog ("Jej to tylko dać czarnego kota" - zdaniem, które wyraża odczucia wszystkich, mojego sąsiada przy stole.)
Potem Pan Świniopas wrócił do tematu, nie zgadnięcie, a jakże, prosiaków, że kiedyś puścił im swoją muzykę metalową, bo prosiaki, a owszem, lubią jak im się puści muzykę (oczywiście nie metalową) i jak się je drapie za uchem. Następnie pokazał nam wszystkim swoje zdjęcia na komórce: najpierw prosiaka, a potem swojego syna.
A jak tam u Was, Moi Mili?
Kolejny dzień, kiedy nie zapłodniliście ani jednej lochy?
Otwórzcie se Karmi otwieraczem, krawaciarze!
.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze zawierające link nie będą publikowane.