" - Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika. - Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? - zapytała Alicja. - Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj." L.Carroll, Alicja w Krainie Czarów. Interesuje mnie: życie. Ludzie. Kolory. Tkaniny. Desenie. Obrazy. Słowa. Faktury. Miejsca. Zapachy. Kształt. Forma. Treść. Jedzenie i picie. Jeśli ciekawość to pierwszy stopień do piekła - ja stoję już na kolejnym. Lubię Alicję w Krainie Czarów, pytać "dlaczego?", zachody słońca, aksamit, fraszki, paradoksy, zapach lawendy i sprawdzanie na własnej skórze. Wszystko jest mi inspiracją.



Warto przeczytać


9/10
2025

Reportaż z sanatorium: dzień 3: psychoedukacja.



W sali krzesło - fotele ustawione w kółko. O nie. Czyżbym musiała coś mówić? Bolą mnie gnaty - czy to nie równie wystarczajace, co oczywiste skoro tu jestem? 

Przy okrągłym stoliku kobieta, pewnie psycholog, nie powiedziałabym na oko, a mam do czynienia z przedstawicielami tego fachu codziennie. 

Punkt o wyznaczonej godzinie zajęcia się rozpoczęły. Pani jest psychologiem klinicznym i będzie miała z nami zajęcia z technik relaksacji. Psychoedukacja to zajęcia jednorazowe. Pani powiedziała, że niektórzy pacjenci dziwią się czemu psycholog w sanatorium rehabilitującym układ ruchu (ja dziwię się tym pacjentom! Może nie boli ich zbytnio..?) Ano bo boli, bo boli przewlekle, bo wyłącza z aktywności itp., itd.

Rada by być życzliwym dla innych, w pokojach, przy stolikach. Dogadywać się, bo największe konflikty wybuchają o rzeczy najprostsze i do dogadania. Oprócz chrapania - na chrapanie towarzysza trzeba sobie na recepcji kupić stopery. Raz był przypadek, że pacjent nerwowy był w pokoju z pacjentem chrapiacym -  w nocy nerwowy rzucił się na chrapiącego i zaczął go dusić w szale. Wszyscy śmiech. Proszę Państwa, to nie jest śmieszne.

Oraz garść informacji powtórzonych ze spotkania organizacyjnego z kierowniczką obiektu pierwszego dnia pobytu.  Jesteśmy w pięknym miejscu, żeby korzystać w czasie wolnym. Żeby przychodzić na zajęcia punktualnie. Że najbliższa izba wytrzeźwień jest... daleko.  Że wyjeżdżają do niej w asyście policji o mężczyźni, i kobiety. Że z ZUSem nie ma żartów. 

Z ZUSEM NIE MA ŻARTÓW PROSZĘ PAŃSTWA.

Że jesteśmy w klasyce tutejszej architektury.

Że w sanatorium nieopodal nagrywali "Sanatorium Miłości". 

I żeby nie narzekać, bo mamy wolność i możemy wychodzić w czasie wolnym.

Co do grozy konieczności wypowiedzi w kółku: powiedziałam jak mam na imię i że przyjechałam z Mazowsza. I tyle. Mąż natomiast użył słowa "Warszawa". Poczułam, jak tężeje powietrze- dlatego ja nie używam nazwy stolicy z daleka od niej. 

Tu wśród pensjonariuszy głównie Ślązacy. Złapałam się na mówieniu czegoś z ich akcentem.


Komentarze