2022
Kiedyś tego nie było... lasery i "Metro". I metro :)
Niedawno w TV oglądałam musical "Metro", pokazywany z okazji 30-lecia swojej premiery. Był to spektakl współczesny, z lekka tylko poprzetykany wstawkami takiego sprzed 30 laty.
Poważnie? 30 lat? Kiedy to minęło???
Tak w ogóle to myślałam, że obecnie młodzi ludzie już w ogóle nie kojarzą "Metra", ale raz w sklepie byłam mimowolnym świadkiem rozmowy, z której wynikało, że jednak kojarzą.
Ja byłam szczęśliwą posiadaczką dwóch oryginalnych kaset magnetofonowych "Metra" (na ich okładkach widniał plakat autorstwa Andrzeja Pągowskiego), a przede wszystkim byłam na "Metrze" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie w maju roku 1995, a więc 3 lata po premierze, jeszcze z jego pierwszą obsadą czyli Edytą Górniak i Robertem Janowskim. Byli wtedy sporo młodsi niż ja dziś..!
Przy okazji w/w emisji telewizyjnej okazało się, że teksty wszystkich piosenek znam na pamięć do dzisiaj.
Wtedy "Metro" było wydarzeniem, jeździły na ten spektakl całe wycieczki szkolne (w tym i ja), a niektórzy fani (fanatyczni...) mieli na koncie po 500 i więcej spektakli!
To, co zwróciło moją uwagę teraz to współczesne oświetlenie - zupełnie inne niż wtedy. Te dzisiejsze było takie... zwyczajne. Rzucane przez takie hmm, projektory.
Ale wtedy.. ! Wtedy w trakcie piosenek, spektakl oświetlała całkowita nowinka, wcześniej w Polsce niepotykana... lasery! O wow! Co to było za cudo - takie kolorowe promienie przenikające ciemność!!! Pamiętam to dobrze.
Musicie bowiem wiedzieć, że "Metro" było pierwszym polskim spektaklem teatralnym, w którym użyto laserów i ultrafioletu. Wtedy w Polsce znalezienie odpowiednich urządzeń laserowych było niemożliwe, takich rozwiązań nie stosowano nawet w technice wojskowej (!). Musiały zostać sprowadzone z zagranicy.
Czaicie to?
A dziś? Lasery spowszedniały. Od ręki można kupić sobie np. taki ploter laserowy
A co do metra...
Spektakl dzieje się w jego podziemiach, ale kiedy miał premierę, to nie mogło być polskie, warszawskie metro... :)
Pierwszą linię metra otworzono bowiem... 7 kwietnia 1995 r. Czyli jakiś miesiąc przed moją wizytą na "Metrze". I muszę powiedzieć, że tam też ciągnęły całe wycieczki... Przejechanie się metrem było w programie wszystkich prowincjonalnych wycieczek szkolnych do stolicy.
Następnym razem opowiem Wam jak mi się żyło wtedy, kiedy grzbiet matki ziemi deptały dinozaury :)
Z chęcią bym sie wybrała ❤️
OdpowiedzUsuńTo już 30 lat?! Ale ten czas leci! Pamiętam Metro, chociaż byłam wtedy dzieckiem :)
OdpowiedzUsuń