Info od producenta:
Puder sypki WIBOmood idealny do techniki bakingu. Jego formuła doskonale kamufluje niedoskonałości cery, delikatnie odbija światło przez co perfekcyjnie sprawdzi się przy konturowaniu twarzy. Zostawia na skórze aksamitne wykończenie. Kolorystyka pudru jest uniwersalna, adoptuje się bowiem na każdym kolorze skóry, wtapiając się w nią wygładzając i utrwalając makijaż. Delikatny i subtelny zapach to jeden z wielu atutów pudru.
Puder jest drobniutko zmielony, jasno żółty i obłędnie pachnie.
Do bakingu go nie używam, gdyż sama ta technika powoduje u mnie piękne podkreślenie zmarch pod oczami, i obciążenie skóry twarzy.
Natomiast nanoszony za pomocą pędzla, a tym bardziej wilgotnej gąbeczki - pięknie wygładza skórę, pozostawia na niej efekt blur (może to dzięki kolagenowi morskiemu?), i nieco ukrywa moje nieszczęsne pory.
Kolor jest jasnożółty, ale też dobrze wpływa na poprawienie mojego różowego kolorytu...
Kosztuje 30 zeta, co nie jest mało jak na Wibo, ale uważam, że jest wart swojej ceny.
Żałuję, że gdy miałam okazję nie kupiłam dwóch sztuk, teraz nigdzie go nie widzę, żeby dokupić kolejną...
Puder jest drobniutko zmielony, jasno żółty i obłędnie pachnie.
Do bakingu go nie używam, gdyż sama ta technika powoduje u mnie piękne podkreślenie zmarch pod oczami, i obciążenie skóry twarzy.
Natomiast nanoszony za pomocą pędzla, a tym bardziej wilgotnej gąbeczki - pięknie wygładza skórę, pozostawia na niej efekt blur (może to dzięki kolagenowi morskiemu?), i nieco ukrywa moje nieszczęsne pory.
Kolor jest jasnożółty, ale też dobrze wpływa na poprawienie mojego różowego kolorytu...
Kosztuje 30 zeta, co nie jest mało jak na Wibo, ale uważam, że jest wart swojej ceny.
Żałuję, że gdy miałam okazję nie kupiłam dwóch sztuk, teraz nigdzie go nie widzę, żeby dokupić kolejną...
Ponieważ Wibo to w sumie bliźniacza marka do Lovely nie sposób nie porównać go do pudru do bakingu od Lovely:
W kolorze Lovely jest nieco ciemniejsze:
Co do stopnia zmielenia - to nie ma porównania!
Wibo jest o wiele drobniej zmielony.
Efekt, jaki obydwa pudry pozostają też wypada o niebo lepiej na korzyść Wibo. Lovely jest o połowę tańsze, i całkowicie znajduje to wytłumaczenie w jakości obydwu pudrów. Lovely jakoś zdenkuję, ale już do niego nie wrócę, natomiast Wibo to jeden z moich ulubieńców tego lata. Wg mnie jest to też najmocniejszy punkt całej kolekcji mood.
Ostatnio dużo dobrego czytam o pudrze Wibo. Ale trochę mam obawy, bo kiedyś kupiłam zachwalany Fixing Powder i nie byłam zadowolona. Często w tych internetowych hitach jestem na nie.
OdpowiedzUsuńŻadnego z nich nie miałam i raczej nie użyję, nie sprawdzają się u mnie te marki, ale ja już mam taką cerę ;) Cieszę się, że jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńIm bardziej drobno zmielony tym lepiej
OdpowiedzUsuńLubie takie drobno zmielone pudry, musze go kupic :)
OdpowiedzUsuńOba pudry bardzo lubię, jednak Wibo daje ładniejszy efekt właśnie nanoszony wilgotną gąbeczką. Szkoda tylko, że WiboMOOD to edycja limitowana.
OdpowiedzUsuń