13:24

13:24

WYKAŃCZANIE MIESZKANIA: CO MOŻE OKAZAĆ SIĘ SŁABYM PUNKTEM, GDZIE CZYHAJĄ PUŁAPKI? CZ. 1.

Dziś zapraszam Was na kolejny wpis w serii
WYKAŃCZANIE MIESZKANIA 
JAK WYKOŃCZYĆ MIESZKANIE W 6 TYGODNI: OD STANU DEWELOPERSKIEGO DO STANU WYKOŃCZONEGO 
czyli  toże przerobione na własnej skórze, w której to serii dzielę się z Wami moją wiedzą zdobytą w boju i doświadczeniami, a także konkretnymi przykładami naszych perypetii, ja jestem Polak mądry po wykończeniu mieszkania, Wy macie szansę wcześniej...


Dziś sobie trochę ponarzekamy, oraz podzielę się z Wami historiami z życia wziętymi.

Powiem tak:  w szkole najlepsza byłam z chemii i z historii.

Wybrałam kierunek humanistyczny.

Czyż mogło być inaczej? Do czego zmierzam i jak, do ciężkiej cholery, ma to się do wykańczania mieszkania?

Ano tak: słabymi punktami Twojego, nawet najbardziej przemyślnego planu wykańczania mieszkania mogą okazać się: ludzie.
Tak. Ludzie. Zdziwieni?

Towary, terminy, roboty, ceny, dostawy...  
A kto za tym wszystkim stoi? 
Kto wytwarza, zamawia, pakuje, wysyła, dostarcza, przewozi, mocuje, wycenia, wykonuje, dotrzymuje terminów (bądź nie) ? 
Inne homo sapiensy oraz Ty sam, człowieku.

Mam proste i jasne zasady doboru ludzi do współpracy, i o tym, jak to robię i czym się kieruję napiszę innym razem. 

Dziś o słabych punktach, a więc ludziach niekompetentnych, niepoważnych, niesłownych, patałachach, które narażają nas na stratę nerwów, czasu i pieniędzy. Cóż, są ludzie, którzy jak król Midas, wszystko zamienią w złoto, no i ludzie-odwrotności króla Midasa, którzy wszystko, nawet złoto, zamienią w gówno. Wiadomo, że najlepiej w ogóle tych drugich unikać, ale nie zawsze się da.


Towary? W tej chwili na rynku panuje istna klęska urodzaju, dla każdego coś miłego, i w różnych przedziałach cenowych, doprawdy towarów nie brak: kolory, rodzaje wykończenia, producenci,  półka cenowa. Możesz co najwyżej dokonać nie najlepszego dla siebie ich wyboru, lub co gorsza wyboru, który będzie się na Tobie później mścił, i np. ktoś Ci może to nawet doradzić. Nawet za opłatą. Stad użycie przeze mnie słowa "patałachy."

My mieliśmy jedno takie przejście, wg mnie wołające o pomstę do nieba, choć wiem, że ludzie mają jeszcze gorsze doświadczenia, i jakościowo, i ilościowo. Ale nie po to staram się ich unikać....
Otóż mamy tu taki duży sklep, w którym można kupić wszystko, od budowy domu po wystrój wnętrz. Począwszy od pewnej ceny za towar za łazienkę sklep ten dołącza gratis usługę pomocy projektanta wnętrz w sprawie tejże łazienki, a nawet jak się nie osiągnie tej kwoty, no to za usługę projektanta płaci się 200, 100 lub 50 zeta, a więc też tragedii nie ma, taniej niż na tzw. wolnym rynku. Aczkolwiek to nie jest usługa darmowa, wszak za ten gratis w tym sklepie trzeba zostawić sporą sumę za towar!  Ponieważ mamy świadomość, że łazienka to ważne miejsce, w większości już urządzone właśnie w czasie wykańczania mieszkania, chcieliśmy zasięgnąć porady profesjonalisty, żeby na pewno nie popełnić jakiś błędów. Profesjonalisty. No właśnie. A kto nam się trafił? Robiąca wrażenie sympatycznie postrzelonej Pani, która przyjechała na oględziny i pomiar łazienki, odradziła nam po prostu szybę zamiast kabiny, za to doradziła kabinę 120 cm długości, która "zaoszczędzi miejsce", pomierzyła, posłuchała naszych życzeń, które powtarzałam cierpliwie trzy razy, i nawet się ucieszyła, że w końcu nie będzie to "nudna, szara łazienka".

Moje życzenia to były: jasne, kremowe, beżowe, neutralne lub ciepłe kolory, w połysku,  deseń na podłodze (może być mat), sedes kompakt, nie podtynkowy, nic choćby przypominającego drewno. Gites.
Już następnego dnia pan fachowiec od wykańczania mieszkania powiedział, że kabina 120 cm będzie nam po prostu wchodziła w drzwi, tak jakby z drzwi wejściowych wchodzić prosto do kabiny, co wyrysował na podłodze. A rzeczywiście. W żadnym wypadku. Co najwyżej 100 cm. Dobrze wiedzieć. Cóż, mogliśmy i my rysować na podłodze, i tak byśmy zrobili, gdyby nie to, że mieliśmy do czynienia z profesjonalistą. OK, kabina, kabiną ale płytki, kolory. No i po tygodniu czekania na "projekt" (co o tydzień opóźniło na początek robót ) doczekałam się "projektu":


Osłabłam.
Czemu podłoga ciemna.
Czemu udająca drewno.
Czemu nie w deseń.
Czemu sedes na skos.
Czy ktoś mnie słuchał.
WTF.

Pani zrobiła ten projekt po prostu na odwal, na kolanie, olewając wszystko, co jej mówiliśmy.
Po wymianie maili, telefonów, moich nerwów w temacie jak można tak arogancko traktować zdanie  klienta (pani zarzuciła tekst "będę o to walczyć" mówię jej, że nie ma o co, a ta "bo mi to nie pasuje" "- Ale to mi ma pasować, to moja łazienka." ),w końcu stanęło na czymś takim, i gites:


Znajdź trzy różnice między tymi dwoma projektami.

OK. 
Tzn ja myślałam, że to już OK.
Umówiliśmy się na wybranie towaru w sklepie.
A tam, na dzień dobry, dowiedziałam się od tejże pani, iż "nie ma kremowych płytek".
Prawie zaniemówiłam, poszłam, i pokazałam jej płytki kremowe, które chcę.
Jako dekor zaproponowała cięcie płytek podłogowych.  Chociaż na stanie było do wyboru dużo innych, ale uwierzyliśmy, że tak można, w sensie, da się zrobić, specjalnie o to pytałam. OK. w końcu profesjonalistka.
Nie potrafiła powiedzieć nic o reszcie sprzętu, który wybieraliśmy, i właściwie to już nasz błąd, żeśmy go wybrali, traf, że trafiliśmy dobrze, zamiast po wyborze płytek już od razu uciekać.
Myślicie, że to już koniec?
Skąd.
Okazało się, że bez laserowego cięcia, którym nie dysponuje nasz pan fachowiec  ( w sumie myślałam, że potną to przed dostarczeniem tego nam!) nie da się dokładnie pociąć na pół płyt podłogowych na dekory.
Czekała mnie jeszcze nerwówka i niemiła rozmowa z kolejnym nieprofesjonalnym pracownikiem tegoż sklepu, żeby w ogóle raczyli przyjąć zwrot tych płyt podłogowych, które okazały się nam po nic. Dekory na ścianie wybrałam w innym sklepie, z dużo mniejszym wyborem towaru, ale już nie chciałam mieć nic do czynienia z tamtym sklepem i jego pracownikami.
Nie liczyłam się z tym, że na takim etapie, pomocy w doborze towarów do łazienki, nie obsłudze zderzacza hadronów, spotkam się z taką partaniną, brakiem profesjonalizmu, niepoważnym traktowaniem klienta.
Na przyszłość już wiem, że w takich sprawach ma doradzać fachowiec od wykończenia, który to wszystko będzie robił, montował,  i tyle w sprawach doradców w wystroju wnętrz.
Na koniec dodam, że pan fachowiec stwierdził, że " chociaż dobrze trafiła się Pani (trafiła!) kabina", bo inny jego klient, kupił kabinę z grubego szkła za 5 tys, spod której drzwi przecieka woda, on też wybierał sam, nie zapytał tego fachowca, tylko ludzi w sklepie. Szok.
Pani, która miała profesjonalnie doradzić tylko zmarnowała nam czas i moje nerwy, a cała usługa tylko opóźniła nam robotę. Wpychała na odwal i na siłę bez sensu towary, chociaż mogłaby znaleźć bardziej pasujące i wcale nie tańsze! 
Rozczarowanie po całości.
Przy mnie (gdy czekałam na baterię o której poniżej) ta pani doradziła coś ludziom, zamówiła, ale nie poinformowała ich, że umówiony za trzy dni fachowiec im tego wtedy nie zacznie, bo na to się czeka 3 tygodnie! Drobne przeoczenie... Smutne, że wygląda to na celową robotę, wciskanie rzeczy na odwal byleby było,  na życzenie właścicieli sklepu... 
A chyba nie muszę dodawać, że zostawiliśmy w tym sklepie ładną sumę.

Następne trudności też były związane z tym sklepem, i błędami ludzkimi - i pracownika, który zamawiał towar, i nas, którzy nie dopatrzyliśmy, że wpisał zlew z szafką w kolorze grafit zamiast biały... Kiedy już trafiła do nas szafka grafitowa, a do końca wykańczania mieszkania zostały dwa dni, wtedy okazało się że białe szafki to w ogóle producent za 3 dni zacznie znów produkować, więc do nas trafią za jakieś 3 tygodnie... Dzięki Bogu na ekspozycji była jedna sztuka, i ją nam zdjęto... Myślicie, że to koniec? Po drodze zaginęła nam bateria do tego zlewu, fachowiec twierdził, że mu jej nie wydali, a pani w sklepi, że ma odhaczoną jako wydaną... w końcu dogrzebała się jej na magazynie, gdzie zaginęła na 20 minut  "nasza wina". No przejścia z tym sklepem nie należały do lekkich...


Następnym słabym punktem okazało się... czy zgadniecie co? Kto? No ludzie. Zamówiliśmy AGD z dostawą do sklepu, a sklep z wniesieniem za kwotę 80 zeta miał to dostarczyć nam do mieszkania. I co? Najpierw pracownik sklepu pomylił się "cudem mi się kliknęło" i skierował transport od razu do nas... Pokapował się, zmienił to i.. i co? Spedycja w dostawie do sklepu się pomyliła, i znowu kurier z całym sprzętem AGD ważącym lekką ręką 500 kg jechał do mnie z zamiarem podrzucenia tego pod drzwi bloku...  i znowu nerwówka, znowu krążenie, wyjaśnianie, cała dostawa jechała trzy dni, bo dwa dni była cofana już z trasy... A co gdybyśmy mieli już umówiony montaż kuchni?

W obydwu tych miejscach byliśmy naprawdę szybkimi, zdecydowanymi, nie robiącymi problemów klientami, zostawiliśmy tam naprawdę ładniutkie kwoty, a w zamian za to nie dostaliśmy profesjonalnej i bezstresowej obsługi-usługi... To przypadki, których ciężko uniknąć, bo liczba sklepów jest jednak ograniczona, a w tym sklepie są różni pracownicy, i nie dobierasz ich na tej zasadzie, co fachowców od wykańczania, po prostu oni pracują w tych sklepach...

To co mogę doradzić, to zaopatrzyć się w nerwosole jeśli jest się nerwowym, nie dać robić z siebie głupka, walczyć o swoje i wykazywać się dużą dawką dystansu, co jest trudne, jeśli myślisz, że masz do czynienia z profesjonalistą. A przecież no z kogoś zdaniem liczyć się trzeba, no chyba, że samemu jest się budowlańcem czy też często wykańcza się swoje mieszkania.  Przykład pani projektantki wnętrz łazienkowych pokazuje, że to, że ktoś oferuje niby profesjonalne usługi, bierze za to pieniądze to nie znaczy, że warto pytać go o zdanie... Profesjonalista? "Na płocie było napisane dupa... " No właśnie, i co z tego, że ktoś gdzieś napisze lub się mieni jakimś specjalistą, płot jest płot..


Zaczynając humanistycznie tak też kończę ,choć niezbyt wesoło, że czynnik ludzki to jednak najsłabsze ogniwo niejednej historii...

3 komentarze:

  1. Niestety musze sie z Toba zgodzic kochana, co do ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio robiłam remont kuchni, cała w sumie od zera, nowy sprzęt i meble pod zabudowę. Niestety z tymi terminami to jedna wielka porażka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż strach się bać...właśnie przede mną remont mieszkania ehhh

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)

Copyright © 2014 Wszystkie moje bziki , Blogger