Co sądzę o tym? Czytajcie.
Kolor o nazwie, która znakomicie go oddaje, czyli...
...rudy róż. Pomarańcz podbity różem, tudzież na odwrót.
Zamknięty w słoiczku...
... z siteczkiem...
Czemu więc ja zdjęłam owo siteczko, i trzymam go tak, jak na pierwszym zdjęciu?
A temu: po wysypaniu proszku na dłoń wydobywa się tyle kosmetyku:
Po wyspaniu raz drugi, trzeci, osiemdziesiąty, osiemsetny - niewiele więcej. toteż siteczko tylko przeszkadzało mi w używaniu tego kosmetyku.
A oto swatche pigmentu nakładanego palcami (od prawej): samego/na mokro/na sucho na glitter primer NYX:
oraz swatche pigmentu nakładanego na te same trzy sposoby, ale pędzlem:
Wnioski: nakładany samodzielnie cień strasznie się sypie, jak to sypki pigment, i niewiele go widać. Nakładany na mokro, a szczególnie na sucho, ale na klej NYX robi wałki, grudki i nierównomiernie się rozprowadza. Jest to już kolejny kosmetyk, pod który wcale nie sprawdza mi się ów przesławny klej!
Metodą prób i błędów doszłam do tego, że pigment ten najlepiej nakładać na sucho na po prostu bazę pod cienie, ot co.
Oto efekt takiego nakładania, makijaż oka wykonany tylko jednym cieniem, własnie tym. Można na nim zobaczyć jego kolor...
... bowiem nakładany z innymi cieniami, jako jeden z elementów makijażu wykazuje niestety magiczną i niepożądaną cechę znikania, absolutnego zlewania się z innymi kolorami!
Tu makijaż oka
na którym (musicie mi uwierzyć na słowo!) na środek powieki, na beżowy cień Inglota nałożony jest rudy róż. Miał być kontrast, wyszło to:
Tę smutną cechę cień ten dzieli z innymi cieniami Glam, których miałam okazję używać, i które przedstawiałam w poście:
Po prostu każde inne kolory, chociażby były nie wiem jak stonowane i jasne, i tak zżerają kolor tego pigmentu!
Jego pigmentacja jest słaba (a na powiece o wiele słabsza niż na swatchu na skórze dłoni) - nieporównywalna niestety nie tylko z pigmentami Inglota, ale także np. z pyłkami Kobo.
Jego pigmentacja jest słaba (a na powiece o wiele słabsza niż na swatchu na skórze dłoni) - nieporównywalna niestety nie tylko z pigmentami Inglota, ale także np. z pyłkami Kobo.
Może ktoś mówić, że to dobrze, bo nie da się nimi zrobić krzywdy, bo nie są nachalnie napigmentowane, itp., itd.
Mnie to nie przekonuje.
Kolor mi się podoba, kolor wybieram, za kolor płacę, i kolor chcę widzieć - zawsze, czy stosowany pojedynczo, czy też z innymi kosmetykami. Koniec kropka.
Kolor mi się podoba, kolor wybieram, za kolor płacę, i kolor chcę widzieć - zawsze, czy stosowany pojedynczo, czy też z innymi kosmetykami. Koniec kropka.
Podsumowanie:
Największą zaletą tego pigmentu jest jego... kolor. Szukałam takiego od lat, od kiedy raz siostra pożyczyła mi taki cudny kolor sypkiego cienia Bell, a potem nigdzie nie mogłam znaleźć czegoś podobnego, właśnie wypisz wymaluj rudego różu!
Ale wiem, i tym bardziej mi to przeszkadza, że nie mogę wpleść tego koloru w makijaż z innymi, bo se zniknie, chociaż - o paradoksie- przecież jako kolor jest intensywny i jaskrawy - i to jest jego największą wadą.
Co do trwałości tego cienia, to jest ona średnia.
Pigment kosztuje 16 zeta i polecam dołożyć choćby i drugie tyle i kupić coś, co ma same zalety.
Ja nie kupię więcej pigmentów Glam, bo - mimo pięknego kolorku właśnie tego - zwyczajnie męczą mnie kosmetyki z jakimś "ale", np. takie które można używać ale: tylko same/tylko z innymi/ tylko nakładane palcem/tylko kiedy Uran znajdzie się w opozycji do Saturna, itp. , itd., etc.
Pigment ten wpisuje się w moje rozczarowanie cieniami Glam.
O ile z dwóch posiadanych przeze mnie różów oraz
jestem zadowolona, o tyle cienie - wcześniej prasowane, teraz ten pigment - mocno mnie rozczarowały. a drugim rozczarowaniem, zdziwieniem i kwestią mylącą są liczne pochwały, które zbierają...
Wiem, że każdy jest inny, i może mieć inne zdanie, ale czyżbym była jedyną osobą niezadowoloną z Glam cieni.?!
Wolę jednak takie pyłki, które kleją się bez wsomagaczy :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie...
UsuńKolor piękny! :)
OdpowiedzUsuńGdy jest... :)
UsuńNie jesteś jedyna i dołączam do Ciebie. moje zdziwienie zachwytami jest bezbrzeżna, ale je rozumiem po prostu Hania jest lubiana i patrzą na jej produkty również przez pryzmat sympatii ;)
OdpowiedzUsuńJa też lubię Hanię. Ale przecież nią się nie pomaluję! Krytykuję jeden rodzaj jej produktów, a nie ją... Produkt powinien się obronić sam, a jeśli tak nie jest, to skoro się to na sobie sprawdziło rzetelnie jest poinformować o wszystkich jego plusach i minusach innych. inaczej jaki sens miałoby pisanie recenzji na blogu - tylko taki jak artykuły sponsorowane. Dlatego cóż, nic nie jest tak obiektywne jak recenzje kosmetyków zasponsorowanych sobie przez siebie :)
UsuńSzkoda, ze wypada tak słabo. Kolor jest śliczny.
OdpowiedzUsuńTo nie moje kolorki :)
OdpowiedzUsuń