Kupiony w Rossmannie za 13 zł z tego powodu, że bardzo chwaliła go Hania,a 13 zł jest to kwota, która można zaryzykować. (Mój pierwszy w życiu tusz do rzęs był to właśnie brązowy tusz Miss Sporty, który kupiła mi Mama gdzieś w połowie 1 klasy liceum...)
Efekty:
Wg mnie:
- efekt jest porównywalny z Clinique high impact curling mascara (usłyszałam pytanie, czy to po odżywce, czy zawsze miałam takie rzęsy i już zdążyłam polecić ten Miss Sporty)
a cena jest 111 zł niższa od Clinique, co jednak świadczy na korzyść Miss Sporty
- Hania słusznie ostrzegała, że używanie tej szczoteczki nie jest łatwe, że tusz brudzi, ale - dla efektów (i to w takiej cenie) warto się poświęcić i wprawić w jego używanie (a Clinique też brudzi, i to jeszcze bardziej, i też skleja rzęsy),
- kiedy znajdzie się już na rzęsach jest trwały, nie kruszy się, nie osypuje,
- łatwo się usuwa.
Zachęcam, polecam, tym bardziej, że cena też jest atrakcyjna (jeśli Wam ewentualnie nie podpasuje, czego oczywiście Wam nie życzę).
Mnie ta szczotka w oczy kłuje :P a efekt wg mnie bez porównania do Clinique ;) jednak za taką cenę i tak rewelacja.
OdpowiedzUsuńEfekt kompletnie mi się nie podoba.
OdpowiedzUsuńEfekt ładny. Ja jednak pozostanę przy moim sprawdzonym sposobie i produkcie do malowania rzęs :-)
OdpowiedzUsuńakurat tusze tej firmy się u mnie nie sprawdzają ;/
OdpowiedzUsuńEfekt bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńNie lubię takich szczoteczek wolę klasyczne, jednak ciekawa jestem formuły tuszu ;) pozdrawiam i zapraszam :*
OdpowiedzUsuńEfekt masakra,posklejane na maksa rzęsy...takie pajęcze nóżki...
OdpowiedzUsuń