Miesiące wakacyjne zbliżają się ku końcowi, może już byłyście na urlopie, wypoczęłyście i pięknie się opaliłyście i tak drogą naturalną uzyskałyście wspomniany look :)
A może powiedziałyście współpracownikom, że lecicie na Kanary, a siedziałyście na działce pod miastem i na dodatek padało? Albo Wasz chłopak stwierdził, że lato to wspaniały czas na piękne chwile... z inną? Albo jak co roku pojechałyście do domków letniskowych w lesie iglastym z całą, liczącą 15 osób rodziną męża na czele z teściową, która jest emerytowaną nauczycielką ... (Brr...! Niczego wymienionego w tym akapicie Wam nie życzę!)
A może chcecie zrobić wrażenie (dobre na jakimś przystojniaku, złe na zawistnej koleżance z pracy :) swym urlopowym, olśniewającym lookiem. Albo zachce się Wam wyglądać letnio w środku zimy co to idzie luty kuj buty itp. I jak tu wyglądać po weekendzie jak po weekendzie w ciepłych krajach...
I jak naśladować pourlopowy look?
Cóż, przede wszystkim trzeba naśladować naturę, z niej brać przykład i ją imitować. Wspominałam już TUTAJ, że po lecie wszystko nabiera odcieni
piaskowych. Względnie (zależy od stanu wyjściowego) zmierza w ich kierunku - tzn. płowieje a przede wszystkim nabiera ciepłych odcieni.
Po pierwsze - oczywiście
(zdjęcia z reklam L'Oreal wybrałam dlatego, że dobrze oddają to, o czym mówię i są po prostu ładne. Nie miałam do czynienia z kosmetykami, które są w tych reklamach :)
Opalenizna. Mająca wyglądać na prawdziwą (chociaż ja nigdy nie popieram smażenia się na plaży lub w solarium), a więc jak najbardziej naturalna złota/brązowa a jak najmniej żółta/pomarańczowa i z zaciekami. Mamy do dyspozycji wiele samoopalaczy - różnych firm, konsystencji, obiecanego przez producenta efektu, trwałości, dodatkowych właściwości itp. , itd., ale właściwie chyba nie ma innej metody na dobranie właściwego dla siebie samoopalacza niż metoda prób i błędów. O moich przygodach z samoopalaczami wspominałam TUTAJ obecnie jestem pod wrażeniem (zakupionego z powodu fantastycznej recenzji tego kosmetyku u Hani) samoopalacza Avon Sun +, Magic Tan, Self - Tan Bronzing Mousse ( Samoopalacz w musie z kompleksem ujędrniającym)
Po drugie
rozjaśnione włosy. Złote (jaśniejsze) ciepłe refleksy, pasemka, balejaż - na pewno coś, co nie obejmuje wszystkich włosów, a jedynie pasemka na wierzchniej warstwie, i jest jaśniejsze na końcówkach, a ciemniejsze przy skórze - trochę jak ombre ale bardziej jak odrosty w kalifornijskim blondzie
co ma imitować naturalne pocałunki słońca. W tym wypadku również mamy do dyspozycji wiele środków - od farb różnej trwałości poprzez rozjaśniacze w sprayu, szampony i odżywki podkreślające kolor blond itp. itp. Zdjęcia z reklamy to Casting Sunkiss, reklamy żelu stopniowo rozjaśniającego włosy od L'Oreal Paris .
Nie znam tego kosmetyku, więc o nim nie mam nic do powiedzenia, ale jego reklama i założenie - otrzymania właśnie efektu sunkiss dobrze oddaje to, co mam na myśli.
słowem: skóra ciemnieje, włosy jaśnieją, a wszystko nabiera ciepłych odcieni.
Życzę powodzenia w uzyskiwaniu takich efektów i szukania kosmetyków, które je zapewnią.
A kiedy już uzyskamy założone efekty nie pozostaje nam nic innego jak je podkreślać:
cieniami z palety piaskowej, o których pisałam TUTAJ
aby uzyskać makijaż w takiej samej tonacji, o którym pisałam TUTAJ
lub kolorami zimnymi, aby podkreślić opaleniznę na zasadzie kontrastu, i o takim makijażu pisałam TUTAJ
A na koniec jeszcze
uśmiech proszę!
Czyż bowiem widzieliśmy niezadowoloną osobę po fantastycznie udanym urlopie???
Na dodatek uśmiech jest czymś, co będzie nam pasowało zawsze - bez względu na odcień skóry, włosów i makijaż lub jego brak :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)