07:59

07:59

"Miniatury to magia, możliwość nieograniczonej kreacji, powrót do dziecinnych marzeń oraz zupełnie 'dorosłe' wyzwania." - wywiad z Autorką miniatur

Kocha sztukę, a każda Jej miniatura to jakaś historia. Zaczęła od mebelków z patyczków do lodów ciętych kuchennym nożem i szlifowanych pilniczkiem do paznokci. Największą radochą jest dla Niej wymyślanie co, z czego i jak zrobić. Unika oglądania tutoriali, bo to odbiera Jej radość tworzenia od A do Z.

Przedstawiam Wam Małgorzatę Little tranquility: Autorkę miniatur.

Dla mnie miniatury to... magia, a co z magią mają wspólnego wg ich Autorki, czym jest dla Niej proces twórczy, czego wymaga tworzenie miniatur - tego m.in. dowiecie się z poniższego wywiadu. 

Zapraszam!



Dlaczego właśnie miniatury?

Miniatury to sztuka, a ja po prostu kocham sztukę. Myślę, że to kwestia wrażliwości mojej duszy, która w pięknie przedmiotów szuka ukojenia, aby jakoś funkcjonować w tym coraz dziwniejszym świecie.

Miniatury dają mi absolutnie wszystko, co kocham, co mnie inspiruje i cieszy: od tworzenia mebli, aranżacji wnętrz, malarstwa, zabawy kolorem, formą i wzorami, po opowiadanie historii - bo każda moja diorama to jakaś historia. I, jak to w sztuce bywa, dla każdego może to być inna opowieść. A jeśli dodatkowo moja praca daje komuś radość, pozostawia pozytywne wrażania, czy przeżycia - to już dla mnie pełnia szczęścia!




Zawsze o tym marzyłaś? Nagła „eureka”? Czy był to proces?

Zdecydowanie "eureka"! Wiesz, to jeden z nielicznych plusów lockdownu: zamknięcie w domu, utrata pracy oraz jakaś niepewność o to, co będzie jutro pozwoliły mi odrzucić te mniejsze lęki, wpojone ograniczenia i... okazało się, że chcieć znaczy móc! Przez przypadek natknęłam się na zdjęcia ręcznie robionych miniatur - to były jakieś drobnostki: lampki z nakrętki od pasty do zębów, butelki z koralików - i pomyślałam, że ja też mogę spróbować.
Zaczęłam od mebelków z patyczków do lodów, ciętych kuchennym nożem i szlifowanych pilniczkiem do paznokci. Zaraz potem były trochę bardziej wymagające mebelki z kartoników. To wszystko było jednak dla mnie zbyt łatwe. Zaczęłam więc rzeźbić, a raczej toczyć nogi od stolika tym nożem kuchennym do warzyw i jakimś pilniczkiem. Kiedy mąż zobaczył co wyprawiam chyba zrobiło mu się mnie żal. Przyniósł mi z garażu swoje pilniki "iglaki", nożyki i małą piłę ręczną. I wtedy już mogłam poszaleć! Teraz mam całkiem fajny zestaw narzędzi, najróżniejsze drewienka, gipsy, kleje, farby, papiery - jest na czym pracować.




A jeśli był to proces: przez jakie punkty prowadził i ile trwał?

Chyba po części odpowiedziałam na to pytanie powyżej. Eureką było odkrycie, że chcę i potrafię. Procesem na pewno nazwałabym całą resztę. Powstawanie każdej sztuki to proces. Na początku wiadomo - uczymy się podstaw, techniki, ćwiczymy rękę, oko, a także głowę. Od kiedy zaczęłam tworzyć miniatury moja głowa inaczej postrzega przedmioty - patrzę na coś i już wiem, co mogę z tego zrobić. A jak jeszcze nie wiem, to wiem, że na pewno coś wymyślę. Coraz trudniej wyrzucić mi kawałek blaszki, tekturkę, czy choćby moje złoto miniaturzystki, czyli...puszkę po kociej karmie! Ten proces trwa nadal i będzie trwał tak długo, jak długo będę tworzyć. Z każdym nowym projektem odkrywam coś nowego, uczę się i rozwijam. Mój stryj, malarz, kiedy jeszcze żył mawiał, że artysta musi pozwolić zapłodnić swój umysł sztuką. I właśnie zapłodnienie umysłu to idealne określenie. Bo zobacz: szukasz tematu lub formy wyrazu, zakochujesz się w tym, twój umysł chłonie wszystko, co jest niezbędne, aby z tej miłości powstało coś pięknego. Potem rodzisz to swoje dzieło, tworzysz je, pielęgnujesz. Kiedy praca jest skończona patrzysz na nią i czujesz, że już chyba nic więcej nie dasz rady zrobić. To rodzaj zmęczenia, ale taki inny, natchniony. Po pewnym czasie zakochujesz się znowu w jakiejś formie, temacie czy medium...i znowu tworzysz. I chyba właśnie to jest takie fascynujące w sztuce.
Dodatkowo równocześnie z procesem twórczym przeszłam bardzo ważny dla mnie proces odkrywania siebie jako osoby oraz jako artystki. Musiałam pozwolić sobie, ale to dosłownie dać sobie pozwolenie na to, aby robić coś innego niż obowiązki typu dziecko, praca, kot, sprzątanie, gotowanie, pranie, zakupy, prasowanie. Ale o tym opowiem więcej poniżej.





Czym jest dla Ciebie tworzenie miniatur i one same?

Miniatury to magia, możliwość nieograniczonej kreacji, powrót do dziecinnych marzeń oraz zupełnie "dorosłe" wyzwania. To możliwość zrealizowania najśmielszej wizji artystycznej, np. aranżacji wnętrza, czy stworzenia wyjątkowego mebla ale bez żadnego ryzyka i stosunkowo niewielkim kosztem. Jedynym problemem jest czas. Miniatury wymagają mnóstwa czasu, a z tym bywa różnie.



Czego miniatury wymagają od swojego twórcy?


Po pierwsze właśnie czasu. Nawet jeśli ma się umiejętności i chęci, ale brakuje czasu to jest ciężko. Jeśli natomiast mamy czas i chęci, ale umiejętności trochę mniej, to jest szansa, że prędzej, czy później coś z tego wyjdzie i zaczniemy tworzyć małe dzieła.
Po drugie do tworzenia miniatur potrzeba kreatywności i wyobraźni. No chyba, że ktoś lubi po prostu odtwarzać prace innych np. oglądając ich tutoriale. Dla mnie jednak największą radochą jest wymyślanie co i z czego zrobić, i oczywiście jak to zrobić. Unikam oglądania tutoriali, bo odbiera mi to radość tworzenia od A do Z, a taką obrałam drogę od samego początku.
Po trzecie trzeba mieć...tak, duuużo cierpliwości!
Przyda się też podstawowa znajomość obsługi narzędzi ręcznych typu pilnik, nożyk, piła, wiertarka.
Konieczna jest także precyzja, dbałość o szczegóły, a nawet szczególiki. Klej nie powinien być widoczny, cięcia drewna, papieru czy metalu muszą być wyrównane, wygładzone, drewno wyszlifowane (choć to czasem zależy od projektu). Miniatury nie wybaczają błędów. Jeśli kropla kleju spadnie Ci na drzwi od szafy pokojowej, to możesz nawet tego nie zauważyć, ale w przypadku miniatury gwarantuję, że zobaczysz najpierw tę kroplę, dopiero potem mebelek.







Z czego to wszystko się robi ( z jakich materiałów) ???

Właściwa odpowiedź to praktycznie ze wszystkiego! Jeśli chodzi o typowe produkty to pisałam już o drewnie, czy papierze. Ale są ciekawsze materiały jak np. kawałki kuchennej gąbki pocięte drobno - jako listki lub trawa. O kociej puszce już pisałam - robię z niej garnki, łyżki, zamki do drzwi, konewki. Z ciekawszych rzeczy - z zaschniętego werniksu zrobiłam ostatnio szufladkę w młynku do kawy - idealnie odwzorowuje stare, pożółkłe od kawy szkło.




Ile kosztuje tworzenie miniatur – czasu i pieniędzy?

Chyba nie przesadzę mówiąc, że w przypadku miniatur czas to pieniądz. Gdybym potrafiła robić miniatury szybciej być może już bym je sprzedawała. Na razie robię je hobbystycznie.
Miniaturowy domek z pełnym wyposażeniem tworzy się miesiącami, a nawet latami. Jedną dioramę, czyli np. łazienkę czy kuchnię tworzę od 5 dni do nawet kilku tygodni. Mój rekord to grubo ponad 4 miesiące codziennej pracy przy jednym projekcie (piętrowy domek w skali 1:20 z meblami i wyposażeniem), a mówię tu o pracy w zakresie 4h - 8h dziennie.
W moim przypadku pisząc "tworzę" mam na myśli wszystko, co składa się na efekt finalny. Rozpoczynam od projektu, aby mój pomysł nabrał kształtu. Potem wybieram materiały takie jak drewno, gips, druciki, farby itp. Następnie tworzę miniatury. Trzeba pamiętać, że budowa miniatur wiąże się również z czekaniem aż wyschnie farba, czy zwiąże klej, lub zastygnie gips. Pewnych rzeczy nie można przyspieszyć. Kolejnym krokiem jest dopracowanie elementów - szlifowanie, ponowne malowanie, zabezpieczanie werniksem. Końcowy etap to opracowanie kompozycji w ramce, przyklejenie wszystkich mebli, dekoracji, dobór teł i "podłóg". U mnie są jeszcze otwierane ramy. Z budową ram na razie pomaga mi tata, więc mam szczęście. Ale kiedy musiałam zrobić dwie ramy sama w domu, to bez dobrych maszyn, zajęło mi to ok 14 h.
W przypadku miniatur materiału potrzeba stosunkowo niewiele, za to jest on bardzo różnorodny, trzeba dobrze pokombinować co nam się może przydać. Największym wydatkiem są narzędzia i maszyny. Na pewno wydałam na nie ok. 1000 zł, ale to z myślą o przyspieszeniu swojej pracy i być może wyjściu kiedyś na tzw. rynek. Drogie są też porządne farby (ja używam akryli), oraz inne media, którymi można uzyskać spektakularne efekty. Na tym nie ma co oszczędzać, bo np. tanie farby = słabo napigmentowane.
Jeśli ktoś myśli o rozpoczęciu własnej przygody z miniaturami to myślę, że w zupełności wystarczy 50zł - 100 zł na podstawowe narzędzia i materiały. Polecam zakupy w sieciówkach z działami dla rękodzieła - można tam niewielkim kosztem zaopatrzyć się w podstawowe produkty.



Skąd czerpiesz pomysły? Co Cię inspiruje?

Tak naprawdę te moje dioramy są w pewnym sensie realizacją moich marzeń o stworzeniu wymarzonego domu z duszą. A że marzę o tym od lat, to zdążyłam napatrzeć się na tysiące aranżacji, mebli, ścian, kafli - no po prostu mam to wgrane w system.



Do dziś z przyjemnością oglądam starocie, domy przed i po renowacji - cieszy mnie, że ktoś ratuje te cuda architektury i dzieła sztuki. Sama miałam mały epizod z odnawianiem mebli.
Jeśli pytasz co mnie inspiruje to chyba najbardziej forma i kolor. Uwielbiam też stare domy, lubię kiedy jakieś wnętrze jest nieperfekcyjne, niby podniszczone, a jednak idealne. Uwielbiam kiedy stare pęknięcie tynku może stać się swego rodzaju tłem nowej historii, a nie problemem do usunięcia. Lubię też swoistą kakofonię barw, która jakimś cudownym sposobem wprowadza do wnętrza harmonię i blask. Dlatego styl vintage jest mi tak bliski - to w nim widać dotyk ludzkiej ręki, ząb czasu, dawne życie odbite w kafelkach, lustrach, filiżankach.



Co trzeba mieć, żeby też, jak Ty, tworzyć miniatury?

Świra 😂 Bo jeśli chodzi o to, jak ja je tworzę, to potrafię spędzić bite 12 godzin tnąc, piłując, klejąc, dłubiąc... A potem się dziwię, że mam niedowład w nodze....
Ale jeśli po prostu chce się tworzyć miniatury to wystarczy chęć, cierpliwość i kilka sprzętów: pilniki do drewna najlepiej okrągły i trójkątny, nożyk z wymiennymi ostrzami, nożyczki, papier ścierny, klej typu magiczny, klej typu kropelka w żelu (nie spływa), druciki metalowe, modelina, masa gipsowa samoutwardzalna (to mój must have). Podejrzewam, że jak człowiek raz zacznie przygodę z miniaturami i mu się to spodoba, to z radością będzie sam szukał najlepszych sposobów i materiałów do tworzenia - przynajmniej ja tak miałam.




Czy tworząc miniatury dowiedziałaś się o nich i o ich tworzeniu czegoś nowego, czego nie wiedziałaś zanim zaczęłaś je tworzyć?

Odkryłam, że bardzo przypominają sztuczki iluzjonisty - rzeczy nie są tym, czym się wydają. U mnie często gips imituje drewno, karton udaje metal. Poza tym uzależniają - kiedy mam w głowie nowy projekt nie umiem się skupić na niczym innym. Na świecie miniatury są bardzo popularne, tworzone są programy TV o tej tematyce, organizowane są targi, ludzie z tego żyją. W Polsce mało kto zna choćby jednego miniaturzystę/-kę i niewiele osób widziało miniatury "na żywo". Na pierwszych w Polsce targach miniatur, na których wystawiałam swoje prace dowiedziałam się, że mamy w Polsce, jeśli dobrze pamiętam, około 2000 miniaturzystów! Tylko gdzie oni są? Nie ma póki co przestrzeni, aby mogli się pokazać. Faktycznie poza mediami społecznościowymi nie mamy za wiele okazji do prezentowania tej wspaniałej sztuki. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni na lepsze.






A o sobie?

O sobie nauczyłam się na pewno dużo więcej. Miniatury pojawiły się w moim życiu w trudnym dla mnie momencie a skupienie się na nich pozwoliło mi wyciszyć skołowaną głowę, oderwać się od problemów i co najważniejsze - spotkać z samą sobą. Miałam się wreszcie czego chwycić, zastanowić się nad tym, czego ja chcę, czego potrzebuję. Paradoksalnie mimo, że zaczęło się od pytania jaką chcę zrobić miniaturę, to ostatecznie skończyło się na kwestii jak chcę dalej żyć... W dodatku chyba tworzenie szło mi całkiem dobrze, bo mebelki, które robiłam podobały się praktycznie każdej osobie, która je widziała. To dało mi odwagę, żeby założyć stronę na Facebooku i Instagramie i pokazać swoje prace szerszemu gronu.
Nigdy wcześniej nie dałam sobie szansy na tworzenie własnej sztuki - uważałam, że jestem na to zbyt zwyczajna, wręcz pospolita i że tak na prawdę nie mam żadnego talentu. Wierzyłam, że tworzyć mogą tylko jacyś lepsi ludzie, wybrani. A tu niespodzianka - wzięłam i stworzyłam!




Jakie masz marzenia, jakie plany na przyszłość związane z tworzeniem miniatur?


Moje marzenie to móc dalej tworzyć i z tego żyć. Jakiś czas temu zrezygnowana mówiłam znajomej, że powinnam zostawić te miniatury i poszukać "normalnej" pracy. A ona spojrzała na mnie zdziwiona i powiedziała coś, po czym się prawie rozpłakałam: "Ale przecież idąc do zwykłej pracy zabijesz swoją artystyczną duszę i będziesz cierpieć!" No i miała rację. Dlatego nadal doskonalę swój warsztat, mając nadzieję, że kiedyś otworzę własną pracownię. Myślę też o prowadzeniu warsztatów i nagrywaniu filmów jak powstają moje miniatury. Być może za jakiś czas uda mi się zorganizować także wystawę. Dużo wyzwań przede mną i nie wiem, czy im podołam, ale staram się podchodzić do tego trochę na chłodno. Wiesz, jak to mówią: opowiedz Bogu o swoich planach, to się uśmieje. No więc ja robię swoje, a czas pokaże 
😊





Dziękuję za tę arcyciekawą ciekawą rozmowę. Życzę Ci nieustającej radości płynącej z tworzenia tych miniaturowych cudów, a także spełnienia marzeń i powodzenia dla planów.  




Zapraszam na SM Małgorzaty, gdzie zobaczycie więcej Jej prac i szczegółów ich powstawania:

FB Little tranquility

IG little_tranquility_crafts




Autorką wszystkich zdjęć jest Autorka cudów, które owe zdjęcia przedstawiają. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)

Copyright © 2014 Wszystkie moje bziki , Blogger