Zapraszam na recenzję dwóch kosmetyków z nowej kolekcji BELL SNOWY WONDERLAND.
Pierwszym z nich jest BŁYSZCZYK Z EFEKTEM LAWY.
Tajemnicza nazwa. Co oznacza? W fazie przezroczystej znajduje się nie mieszająca się z nią faza krwistoczerwona: coś na zasadzie takich zabawek butelek z mlekiem, tyle że mleko jest, oczywista, białe :)
Powiem, że jest to ciekawy i hipnotyzujący efekt - w butelce.
Po wyciągnięciu aplikatora z opakowania jawi się on raz bardziej - jak na tym zdjęciu -raz mniej czerwonym, zależy jak tam nam się nabierze:
Czerwień jak już napisałam, w ogóle nie miesza się z płynem przezroczystym:
A oto hmm uwieńczenie, efekt na ustach:
Czy muszę coś dodać? Kolor na ustach jest taki sam jak w butelce: niejednorodny, osadza się czerwonymi kropelkami, płyn jest tłusty i ma gorzki smak, a po chwili cały właściwie znika.
Co to ma być?
WTF?
Ja nie wiem.
Czas na GLITTER
To znajdujące się w żelu, w takim jakby kleju, drobinki, które przypominają mi takowy kosmetyk z Glam Shop (tak na oko, bo tamtego nie miałam, nie używałam).
Efekt na oku, po nałożeniu pędzlem syntetycznym (palcem nie chce się nakładać, drobiny nie zostają na oku):
Szału nie ma. Do tego rozpuszcza wszystko pod spodem i zbiera się w załamaniach powieki.
Jedyna opcja dla niego to używanie na twarz i ciało, nie na powieki.
Podsumowując: nie pamiętam kiedy ostatnio limitka Bell dla Biedry tak mnie nie porwała na oko, w szafie, i tak rozczarowała zakupionymi kosmetykami.
Okropnie wygląda ten błyszczyk :/
OdpowiedzUsuń