Listopad: jeden z dotkliwszych wrzodów na dwunastnicy roku. (Julian Tuwim).
Listopad: zbiór poniedziałków z całego roku.
Czyżby zaiste?
A jaki był ten miniony?
Od razu Wam powiem, iż nie był on żadnym wrzodem, ani zbiorem samych poniedziałków!
Oto subiektywny wybór fotek, które zilustrować mają mój zeszły miesiąc:
Zaczął się oczywiście, jak każdy miesiąc, dniem pierwszym, czyli jak nakazuje logika,
1 listopada:
Skłaniającym do pewnego rodzaju przemyśleń, których niewielką część zawarłam w napisanych wcześniej postach:
ZDJĘCIOWOWO pourlopowo. LWÓW: CMENTARZ ŁYCZAKOWSKI i CMENTARZ ORLĄT LWOWSKICH <klik>
Film OSTATNIA RODZINA <klik>
Książkowo: TRAKTAT O ŁUSKANIU FASOLI <klik>
KSIĄŻKOWO I FILMOWO: MOTYW POWROTU DO DOMU <klik>
W początkach miesiąca byłam na niedzielnej wycieczce po okolicznym Mazowszu:
Sobienie Jeziory:
Mariańskie Porzecze:
- kościół, którego wnętrza nie raz wystąpiły w filmach, w tym momencie przychodzą mi do głowy dwa: "Sztuka kochania" i "Boża podszewka":
i podziwiałam listopadowy zachód słońca nad Wisłą ( w rzeczywistości o wiele ładniejszy niż tutaj):
Byłam na spotkaniu z Piotrem Strzeżyszem, który opowiadał o swojej ostatniej, 17-miesięcznej podróży rowerem przez obie Ameryki:
Było to już drugie, jakże interesujące spotkanie z tym podróżnikiem i autorem, na którym miałam okazję być.
Sięgnęłam w końcu po jego książki, w tym "Sen powrotu", którą już przeczytałam, i o której jeszcze tu Wam napiszę, bo nie sposób mi zbyć ją milczeniem:
Co do podróży - dostałam prezenty z wycieczki siostry do Pragi:
Miałam okazje obserwować życie akwariowe będąc w odwiedzinach, i widziałam jakąś niewydarzoną, bo z wytrzeszczem, złotą rybkę:
Może dziwi się, jakie życzenia mają do niej ludziska, że tak wybałusza gały??? I czy kopara oraz płetwy jej nie opadły..?
Zaliczony został pierwszy w tym roku śnieg, który od dawna witam bez entuzjazmu, bo nie lubię zimy:
Przeważały pochmurne dni bez słońca - w końcu to szarugi jesienne i noce listopadowe brzydkie jak noce listopadowe, ale czasem trafiło się słoneczko, i wtedy było bardzo ładne, z rana:
oraz o zachodzie:
Złapałam fazę na olejek lawendowy podgrzewany wieczorami w kominku-imbryczku (uwielbiam go!):
Skorzystałam z czarnego piątku kupując na stronie Golden Rose
to:
Tak w telegraficzno-zdjeciowym, wybiórczym skrócie wyglądał mój listopad.
A kto chce być u mnie na bieżąco, tego zapraszam na
Udanego grudnia Kochani!
o, mamy i teraz: jest zimno, ciemno, i popaduje śnieg i śniegowa plucha :\
OdpowiedzUsuńListopad wcale nie jest taki zły,ja go bardzo lubię i zdecydowanie lepiej czuję się w listopadzie niż w lipcu ;)
OdpowiedzUsuńz tych dwóch jednak wolę lipiec ...:)
Usuńja też nie lubię zimy :/ Czekam już z utęsknieniem na ciepełko ;)
OdpowiedzUsuńczyli jest nas więcej :)
UsuńMi też listopad minął całkiem przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńto super :)
UsuńO widzę że u Ciebie już pomału zima:) Zazdroszczę śniegu i tego imbir-ka. A ten widok zachodu słońca - bajeczny !
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńlistopad minął tak szybko, że nawet nie odczułam go :)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl
hmmm, mam nadzieję, że tzn. dobrze :)
UsuńAlluring pictures!! sunset photos are awesome.
OdpowiedzUsuńI am your new follower, hope you follow me back. Please visit my blog.
https://clickbystyle.blogspot.in/
Nienawidzę zimy:( widać, że miesiąc był u Ciebie intensywny!:)
OdpowiedzUsuńbył, i to pozytywnie :)
UsuńCiekawe cytaty :)
OdpowiedzUsuń