Nie miejsce tu na religioznawcze czy etnograficzne wywody, dość powiedzieć, że to, co powstało w Meksyku z połączenia indiańskich wierzeń i katolicyzmu to totalny miszung, zupełny miszmasz. Bardzo daleki naszej kulturze i jawiący się w niej jako zupełne dziwactwo, pełen odlot. Mizeria. Szokująca również pod względem estetycznym.
Ów system owocuje równie - jak dla nas - szokującymi symbolami, istnym estetycznym survivalem będącym widoczną gołym okiem jego prostą wypadkową. A tam gdzie mowa o makabrze, kiczu i szmirze - tam ja, kto czyta mnie dłużej to wie, że interesuję się tymi zagadnieniami, a już szczególnie, kiedy wszystkie w/w objawiają się połączone w jedno. Jak w postaci Santa Muerte.
Takiego makijażu nie wykonuję zbyt często (po prawdzie robiłam go pierwszy raz) , toteż już widzę pewne niedociągnięcia, ale zdecydowałam się Wam go pokazać, ot jako pomysł na stylizację i zabawę konwencją.
Kosmetyki, których użyłam:
Mam na sobie:
- dwie chusty dupatta (secondhand),
- diadem ("chińczyk"),
- bluzka (secondhand),
- naszyjnik (TOP SHOP).
Super.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNo to sie ciesze :)
OdpowiedzUsuń