Beznadziejna sklejka do włosów czyli STRICTLY CURLS LOTION MARC ANTHONY

To jest strictly curl defining lotion MARC ANTHONY

a to jest mój kosz na śmieci stojący przy toaletce, a  równocześnie...

jest to najlepsze miejsce dla tegoż kosmetyku. W końcu je znalazł. Gdybym nie dała za niego prawie 30 zł i to po cenie promocyjnej trafiłby tam już odpowiednio wcześniej a tak to bardzo długo zbierałam się na śmiałość.

Informacje:

skład:

Kupiłam go w odpowiedzi na rady by zdefiniować skręt i zmienić moje suche siano w gładkie loki. Jak dotąd żaden tego typu kosmetyk się na mnie nie sprawdził, ale żaden też nie był takim totalnym niewypałem jak ten. Już dość dawno (choć po tym zakupie) przeczytałam u kogoś bardzo niepochlebną recenzję tego lotionu, znalazło się tam również narzekanie na jego zapach (taka cytrynka w typie płynu do mycia naczyń), ja jednak uważam, że ów zapach w porównaniu z działaniem tego kosmetyku to był raczej jego mocną stroną... To jak śmierdzi dzisiaj jest po prostu nie do opisania - może już się zepsuł, ale to bez znaczenia bo i tak był do niczego.

Najkrótsza recenzja brzmi:

locjon-srocjon  

jakby powiedzieli Włatcy móch....

....i to ma swój sens, bo może zdałby się jako lep na muchy.

Totalna pomyłka, rzadka (w konsystencji) sklejka do włosów, włosy rzeczywiście przestają się po niej puszyć przypominając za to strąki.
Wzmocnij efekt (patrz: zdjęcie informacje)  odklejając włosy od głowy.

Ciekawa jestem, czy macie doświadczenie z tym kosmetykiem, i w ogóle z kosmetykami tej marki (no ja się do niej jakoś nie zachęciłam...) i czy gdzieś na świecie jest osoba, na której ten lotion się sprawdził w swej roli jaką obiecuje producent, a nie np. jako wywabiacz plam czy udrożniacz rur czy coś w tym stylu (niewykluczone, że to może być, jak głosi opakowanie true professional, ale raczej nie dla fryzjerów....)?