Jest to zielona baza pod makijaż. Zielone bazy mają na celu ukrycie zaczerwienień skóry, a więc czegoś, co u mnie występuje w dużej skali.
Po zapoznaniu się z niezbyt przychylną recenzją tego kosmetyku:
http://nailstale.blogspot.com/2013/09/etude-house-sweet-recipe-baby-choux-base.html
gdy miałam okazję postanowiłam wybróbować go na własnej skórze i dodać swoje trzy grosze.
Baza ma dość rzadką konsystencję jak dla mnie farby do malowania ścian
Efekty:
-baza niezbyt ułatwia rozprowadzenie podkładu, w odróżnieniu od baz silikonowych,
- mój makijaż zwykle trzyma się nieźle więc nie wiem, czy jakkolwoeik wydłużyła jego trwałość,
-bez podkłady byłoby dla mnie niemożliwe pokazać się w tym kosmetyku na twarzy ludziom bowiem
...
baza zrobiła ze mnie coś na podobieństwo gejszy, w skrzyżowaniu z pośmiertną maską odlaną w wosku (czyli jakby nie mówić, nie miało to wiele wspólnego z obiecywaną baby cerą :), wyglądałam jak wybielona, jak w masce w porównaniu z kolorem szyi, przy czym skórę szyi, jak i twarzy, mam bladą.
Ogólnie kosmetyk nie zachwyca, a już na pewno nie jest skierowany do kogoś z moją cerą.
Najbardziej podoba mi się... jego urocza, słodka reklama, tak jak wszystkie reklamy ETUDE HOUSE
A zdjęcia prze-słodkich sklepów Etude House umieściłam w tym poście:
http://umalujsie.blogspot.com/2012/07/azjatyckie-probki-cd.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)