http://umalujsie.blogspot.com/2012/07/probki-missha.html
http://umalujsie.blogspot.com/2012/07/azjatyckie-probki-cd.html
http://umalujsie.blogspot.com/2012/06/zakupy-kremy-bb-skin79.html
Teraz, kiedy większość z nich z wielką ciekawością przetestowałam na sobie czas podzielić się moją wiedzą:
zdjęcia, które tu zamieszczę będą zazwyczaj podwójne - to ciemniejsze zostało zrobione bez lampy, a jaśniejsze z lampą. Prezentuje kremy na białym tle, gdyż swatche na mojej skórze nie dałyby więcej informacji, bowiem moje ciało wygląda w moim aparacie z bliska na sine, same różowe tony, toteż kolor kremów też byłby zafałszowany.
Przypominam też /informuję, iż ja nie mam jakiś szczególnych problemów z cerą, oprócz tego że pojawiają się na niej pierwsze oznaki starzenia, moja skóra jest wrażliwa, cienka, ze skłonnością do przesuszenia, a moją bolączką w tej chwili są widoczne pory.
A zatem moje przetestowane próbki:
Skinfood Platinum Grape Cell Essential BB Cream
To, co rzuciło mi się w oczy jako pierwsze: bardzo rzadki.
Ta konsystencja zmyliła mnie, i wzięłam go za dużo, bowiem okazało się, że jest to wydajny, silnie napigmentowany kosmetyk. Chyba najciemniejszy i najbardziej żółty w tonie ze wszystkich do tej pory użytych przeze mnie kremów BB.
Kolor - ciemny jak na moją jasną karnację ale teraz jestem opalona, więc pasował, choć zadziwił mnie tym jak jest mocny- ma odcień zbliżony do mojego L'Oreal Infaillible 125 Naturel Rose, a co najdziwniejsze, ma nie mniejsze od niego krycie!!!
Naprawdę należy używać go oszczędnie, bo może zrobić na twarzy maskę i smugi.
Jak na moją suchą skórę lepiej używać pod niego krem nawilżający.
Na mojej skórze może wymagać użycia pudru w strefie T, ale też niekoniecznie, bez pudru też jest bardzo dobrze.
Ogólnie jestem całkiem zadowolona z efektów użycia tego kosmetyku.
Collagen Moistfull BB Cream:
Dosyć rzadka konsystencja, kolor zimnawy, sinawy, na skórze dostosowuje się do jej kolorytu.
Kryciem niewiele ustępuje poprzednikowi i jak dla mnie lepiej używać go na krem nawilżający.
Na mojej skórze może wymagać użycia pudru w strefie T, ale też niekoniecznie, bez pudru też jest bardzo dobrze.
Efekt zastosowania - całkiem zadowalający.
A nie powiem, że obydwa w/w kremy to cudo bo cudo to:
Signature Wrinkle Filler B.B Cream:
Dosyć rzadka konsystencja, kolor zimnawy, sinawy, na skórze dostosowuje się do jej kolorytu.
Od razu widać, że jest "bogaty" - treściwy choć dość rzadki, nie wymaga kremu pod spód.
Jak na razie mój nr 1, daje wspaniały efekt, jedyny produkt ze WSZYSTKIEGO co stosowałam, który zamaskował moje pory.
Daje wspaniałe satynowe wykończenie, na mojej skórze nie wymaga już nic więcej- żadnych pudrów, po prostu mistrz sam w sobie.
Nawet na zdjęciu z lampą widać, że jest jakiś taki bardziej "świetlisty" niż inne kremy, inaczej odbija światło.
Gapiłam się w lustro, z którego spoglądała na mnie buzia z cerą porcelanowej lalki. Wow!
Bardzo możliwe, że kupię go w normalnej gramaturze. Warto!
I drugie cudo:
Lioele Dollish veil vita BB marki Lioele (w kolorze purple):
Ma fioletowawy, mieniący się kolor, który na skórze i w ogóle podczas rozprowadzania przechodzi w cielisty (widać to trochę nawet na tych zdjęciach)
Niesamowity kosmetyk - jest to baza, ale naprawdę nie wiem po co używać na nią cokolwiek jak sam robi ze skórą wszystko co trzeba, na mojej już nic więcej nie trzeba. Mocno matuje, daje satynowe wykończenie. A pory tuszuje absolutnie i fenomenalnie. Używałam go na gołą skórę, na krem nawilżający, próbowałam użyć na niego krem BB oraz zwykły podkład - moja skóra nie przyjmowała już żadnego kosmetyku na tą bazę, bo kosmetyk na nią użyty zaczynał się mazać, nie dał się rozprowadzić, ale wiem, że Dollish Veil jest stosowany jak zwykła baza.
No niezwykła to jest na pewno, i jak dla mnie sama już wystarczy.
Muszę wypróbować ten kosmetyk w drugiej wersji - green, gdyż moja wersja purple przeznaczona do skóry żółtej i niwelująca żółte tony spowodowała że nawet ja byłam za blada, może dlatego, że w ogóle nie mam żółtych tonów skóry, tylko właśnie różowe. Dlatego jestem ciekawa działania wersji green.
Na koniec powiem o wszystkich (z wyjątkiem Dollish Veil, bo z nim nawet tego nie próbowałam) w/w kremach, że nadają się do maskowania cieni pod oczami, ja zawsze używałam je na krem pod oczy. Są to pierwsze produkty, które są na tyle lekkie, że nadają się pod moje oczy i nie podkreślają zmarszczek.
Niebawem sprawozdanie z testowania pozostałych BB kremów i innych koreańskich zakupów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcam do pozostawiania komentarzy i z góry za nie dziękuję :)
Zaglądam na blogi moich Komentatorów, i najczęściej również je obserwuję.
Komentarze zawierające link nie będą publikowane, potrafię Was znaleźć! :)