Zapraszam na recenzję kremu Bielenda.
Krem ma cytrusowy, świeży zapach, leciutko zielonkawy kolor, konsystencję kremo-żelu, lekką, ale zwartą, taką, że nawet jej przekręcicie słoiczek do dołu wieczkiem, to nic Wam nie wypłynie, ba, w ogóle się nie ruszy:
Krem kusił mnie od dawna, ale stwierdziłam, że na tak lekką konsystencję to moja skóra jest już na za stara. Jednak wzięłam jego próbki na trzydniowy wyjazd jesienią, i bardzo miło mnie zaskoczył. Zakupiłam go więc przy okazji licznych promocji na Bielendę, i zdenkowałam z zadowoleniem. Jest lekki, szybko się wchłania, doskonale sprawdza się pod makijażem. Jego aplikacja jest przyjemna. Na promocji kosztuje śmieszne pieniądze. Sprawdził mi się. Polecam. Czy sama wrócę? Mogę, ale od czasu do czasu, bo jednak uważam, że moja czterdziestoletnia skóra skóra potrzebuje bardziej treściwych kosmetyków. Dla wszystkich młodszych i lubujących się w lekkich konsystencjach, jako podkład pod makijaż, a także dla mężczyzn (nie pozostawia filmu, który trzeba by przypudrować itp., i ma świeży zapach) będzie to strzał w dziesiątkę.
Oooo, coś ciekawego - z chęcią spróbuje :)
OdpowiedzUsuńWolęlinię Bielendy z Hebe Supremelab :)
OdpowiedzUsuńLubię tę serię za świeżość zapachów. Krem mnie nie kusił, ale miałam żel micelarny do mycia twarzy i był naprawdę w porządku :)
OdpowiedzUsuńTego kremu akurat nie miałam, ale ogólnie bardzo polubiłam serię Fresh Juice. Najbardziej chyba produkty z limonką :)
OdpowiedzUsuńFajnie ze sie sprawdza, ja mam slynny plyn micelarny ale szczypie moja skore :(
OdpowiedzUsuń