Moje włosy - kręcone i wiecznie przesuszone - to (choć suche) temat rzeka. Planuję posta o kolorach, które już na nich miałam - chyba wszystkie możliwe z tych naturalnych, tzn. nie różowe, nie zielone itp., najciemniejsze były czarne jak matka ziemia, a najjaśniejsze mam teraz. Oj myślę, ze się uśmiejecie, choć mi nie zawsze było do śmiechu z tego powodu :)
Dużo by o tym opowiadać, teraz chcę tylko przedstawić bezpośredni powód tej mojej obecnej minimalistycznej pielęgnacji, i w tym celu cofnę się tylko cztery i trzy miesiące wstecz, kiedy to właśnie w ciągu miesiąca - w kwietniu, a potem w maju - umalowałam sobie włosy farbami blond - najpierw Nectra jasny perłowy blond bodajże, a potem Olia Garnier również jakiś taki jasny perłowy blond. O ile pierwsze farbowanie na tenże blond moje włosy zniosły dzielnie o tyle po drugim zaczęły się... kruszyć mi w palcach, urywać i wyprostowały się tragicznie.
Zatem za radą siostry postanowiłam zacząć je odżywiać i poczyniłam zakupy na Lawendowej Szafie. Być może ich stan nieco się polepszył - wciąż nie chciały się kręcić i się kruszyły - ale po powrocie z urlopu zaczęła mnie swędzieć skóra głowy no i pomyślałam, że to nie przelewki, i że zapewne przeinwestowałam z pielęgnacją... (i to jeszcze przed urlopem, i zaraz po, bo na urlopie nie miałam do tego głowy :)
Skróciłam swoje włosy, które wyglądały tak:
do tak:
przy czym zaznaczam, że zdjęcie nr dwa jest zrobione po przyjściu od fryzjera, i mam na nim włosy wyprostowane na szczotce - normalnie to już znowu się kręcą, i mają w stanie skręcenia nieco inny kolor (włosy proste i kręcone inaczej odbijają światło, proste wydają się np, jaśniejsze).
Zainwestowałam też w proste, tanie kosmetyki do włosów, i używam ich - i tylko ich - już drugi tydzień. Skóra głowy przestała mnie całkiem swędzieć już po 2-3 dniach, tym niemniej zamierzam pociągnąć tę prostą pielęgnację jeszcze jeden tydzień, a potem powoli zacznę wprowadzać do niej inne kosmetyki.
Specjalnie nie podaję Wam, jakimi to bogatymi odżywkami i maskami odżywczymi i nawilżającymi tak obciążyłam swoje włosy, bo nie oskarżam o to tych kosmetyków, a moje przesadne ich stosowanie i wcześniejsze rozjaśnianie - się dorobiłam :(
I zamierzam również jeszcze do tych kosmetyków wrócić, ale już w oszczędniejszych dawkach.
A moja obecna, minimalna pielęgnacja (i oczyszczanie) przedstawia się tak:
Od lewej:
JOANNA
Rzepa
szampon wzmacniający
do włosów cienkich, deliaktnych, ze skłonnością do wypadania
Powrót do źródeł, kiedyś już go stosowałam, całe lata temu. 400 ml w cenie regularnej niecałe 8 zeta.
Dobre,
proste, tanie i polskie- w sumie jak lubię. Nawet nie kołtuni za bardzo
moich włosów. Już po pierwszym użyciu wydały się bardziej oczyszczone,
takie mniej tępe , że jak się po nich przejechało palcami to wydawały dźwięki, coś
jak struny - na pewno wiecie, co mam na myśli. Swędzenie skóry głowy jak wspomniałam
przeszło jak ręką odjął po jakiś 2. dniach i już nie wróciło. Nie było
nawet potrzeby żyć szamponu przeciwświądowego Ziaja, który też sobie na
wszelki wypadek kupiłam. A skoro świąd minął, to tejże Ziaji nie chcę
nawet używać, żeby nie wydelikacić za bardzo skóry głowy...
FARMONA
JANTAR
odżywka z wyciągiem z bursztynu
http://farmona.pl/produkty/pielegnacja-wlosow/jantar-linia-do-wlosow-delikatnych-cienkich-i-slabych/odzywka-z-bursztynem-stymulujaca-i-wzmacniajaca/
Buteleczka wystarczy mi na codzienną zalecaną 3-tygodniową kurację-(producent następnie zaleca kilka dni przerwy i powrót do kuracji, ale ja na
razie do niej nie powrócę.
FARMONA
JANTAR
mgiełka z wyciągiem z bursztynu
do włosów farbowanych
http://farmona.pl/produkty/pielegnacja-wlosow/jantar-linia-wlosow-farbowanych/odzywka-regeneracyjna-wlosow-farbowanych/
Używam jej nie tyle jako odżywki, co ochrony przeciwsłonecznej.
Ma
jak dla mnie zbyt intensywny zapach i już wiem, żę jak będę kupowała
następną, to z serii do włosów zniszczonych- zapach tamtej nie ejst tak
dokuczliwy.
A teraz moje zapasy, które czekają na ponowne wprowadzenie na mój skalp
(żebyście np. nie pomyśleli, że mój heroiczny obecny minimalizm włosowy wynika np. stąd, że nie mam co na głowę włożyć ;) :
Ale będzie to już następny etap... CDN.. :)
Oczywiście również cały czas stosuję jakieś suplementy na włosy, obecnie Vitapil- ale szczerze mówiąc nie wiem, czy na mnie działają...
A Wy - na jakim etapie pielęgnacji włosów właśnie jesteście?
Czy coś mi polecacie do moich włosów, których charakterystykę pokrótce powyżej Wam przedstawiłam?
Piękna metamorfoza. Ja regularnie używam jedynie odżywki do włosów, czasem położę jakąś maseczkę. Przez kilka dni nakładałam olejek na końcówki, ale obciążył mi włosy. W przypadku mojej głowy mniej znaczy lepiej.
OdpowiedzUsuńw przypadku mojej chyba tak samo, chociaż włosy mam ekstremalnie suche... Chyba najażniejsze to samemu ich nie niszczyć farbami, i nawilżać, bo już bogate odżywienie może być za ciężkie...
UsuńZiaja przeciwświądowa to mój Must have ;) Ale wiadomo "na kłopoty minimalizm" :) Życzę sukcesów w walce o piękną czuprynę.
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńNa drugim zdjęciu wyglądasz świetnie w fryzurze. Ja z moimi włosami nie robię absolutnie nic...tzn. tyle tylko że je myję szamponem head&shoulders Classic Clean 2w1. Mam włosy średniej grubości i proste jak druty...żeby jakkolwiek je zakręcić to trzeba się porządnie namachać. Nie lubię chodzić w rozpuszczonych tak więc wiecznie mam kucyka albo jakiś a'la kok :-). Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz sposób na swoje włosy czego bardzo Ci życzę :-).
OdpowiedzUsuńdziękuję, oj przyda się :) te moje włosy to niekończąca się historia, a potem i tak trafiam do fryzjera w celu obcięcia porządnej ilości cm bo nie można zrobić nic innego żeby pozbyć się tych poniszczonych, rozdwojonych, ba, rozpięciorzonych włosów...
Usuń